Sprzątanie po Trumpie. Bidena czeka ogrom pracy, żeby postawić Amerykę na nogi [ANALIZA]

Łukasz Rogojsz
Joe Biden zaczął kadencję od kilku oczekiwanych, ważnych i przede wszystkim symbolicznych decyzji. To jednak tylko kropla w morzu potrzeb Ameryki, która po czterech latach rządów Donalda Trumpa wymaga gruntownego remontu, a nie szybkiego liftingu. Zadań do wykonania Bidenowi i jego administracji z pewnością nie zabraknie.

Zadanie nr 1: Zjednoczyć Stany Zjednoczone

Powiedzieć, że Stany Zjednoczone są dzisiaj podzielone, to nic nie powiedzieć. W amerykańskim społeczeństwie wrze i efekty tego widzieliśmy na początku stycznia, gdy grupa ultraprawicowych fanatyków przypuściła szturm na Kapitol, w wyniku czego zginęło pięć osób, a ponad stu policjantów zostało rannych.

Ci kolesie na Kapitolu wyświadczyli nam przysługę, chociaż wolałbym, żeby to nigdy się nie wydarzyło

- tak o tych wydarzeniach mówił w wywiadzie dla Gazeta.pl amerykański reporter i pisarz Charlie LeDuff.

Pobudka! Jest mnóstwo roboty do wykonania. Nie na Twitterze i nie w telewizji, musimy być wspólnotą. Musimy więcej oczekiwać od samych siebie i od swoich sąsiadów. Nie możemy liczyć tylko na rząd i na policję, siedząc na kanapie, zajadając się śmieciowym żarciem i skacząc po Netfliksie. Potrzeba znacznie więcej, żeby być narodem

- dodał.

LeDuff podkreślił również, że dzisiaj w Ameryce nie ma jednej, ogólnonarodowej wspólnoty, jest za to mnóstwo małych i oddzielonych od siebie grubymi murami. Amerykanie nie znają, nie słuchają i nie rozumieją siebie nawzajem. To rodzi nieufność i konflikty. Jeśli dodatkowo podlać to sosem ekonomicznej niepewności i politycznego populizmu, dostajemy odpowiedź, dlaczego ostatnie miesiące w Stanach Zjednoczonych upłynęły pod znakiem zamieszek i niepokojów społecznych. O poprawę będzie bardzo ciężko. Chociażby ze względu na zdewaluowany i przepełniony agresją język debaty publicznej, jedną z najgorszych i najniebezpieczniejszych pozostałości po prezydenturze Trumpa.

Zobacz wideo

Biden zdaje sobie sprawę, że podziały w amerykańskim społeczeństwie są dzisiaj gigantyczne, a kraj przypomina beczkę prochu, która może wybuchnąć od byle iskry.

Wysłuchajcie mnie, podczas gdy idziemy naprzód. Jeśli nadal się ze mną nie zgadzacie, niech tak pozostanie. To demokracja. To Ameryka. Prawo do różnienia się w pokojowy sposób jest być może największą siłą tego narodu. Ale brak zgody nie może prowadzić do rozpadu państwa. Przyrzekam wam, że będę prezydentem wszystkich Amerykanów

- apelował w swoim inauguracyjnym wystąpieniu, kierując te słowa zwłaszcza do najzagorzalszych stronników swojego poprzednika. Pytanie, czy w tak silnie spolaryzowanym narodzie i tak silnie rozedrganym państwie prezydent należący do jednej z dwóch zwalczających się opcji politycznych będzie w stanie na dłuższą metę wznieść się ponad partyjne i światopoglądowe podziały. Bez tego prezydentura Bidena okaże się wielkim niewypałem, a on sam nie wyrośnie nawet o centymetr ponad bycie jedynie anty-Trumpem.

Zadanie nr 2: Rozwiązać prawdziwe problemy Ameryki

Wrogość i brak zaufania między obywatelami to jednak tylko wierzchołek góry lodowej, jaką są współczesne problemy Ameryki. Pod umowną taflą wody znajduje się mnóstwo przeszkód i wyzwań, których nie widać gołym okiem, a które odciskają wyraźne piętno na kondycji zarówno amerykańskiego państwa, jak i amerykańskiego społeczeństwa.

Za oceanem wielu komentatorów i dziennikarzy politycznych przez cztery lata prezydentury Trumpa przekonywało, że kluczem do jego wyborczego sukcesu była wnikliwa i skuteczna analiza problemów współczesnej Ameryki. Odpowiedzenie na krzyk rozpaczy amerykańskiego społeczeństwa. Nic z tych rzeczy. Trump był efektem chorób trawiących od lat Stany Zjednoczone, a nie remedium na te choroby.

Stany Zjednoczone mają obecnie mnóstwo potężnych i wymagających błyskawicznej interwencji problemów. Epidemia koronawirusa jak nic innego wcześniej unaoczniła kruchość i niesprawiedliwość amerykańskiego systemu ochrony zdrowia. Wywołany koronawirusem kryzys gospodarczy mocno uderzył w amerykańską gospodarkę i wywołał chaos na rynku pracy, dodatkowo pogłębiając już i tak ogromne nierówności społeczne między bogatymi i biednymi. Miliony ludzi traciły bliskich, pracę, biznesy i oszczędności całego życia.

Fakty są takie, że ludzie nie mają pieniędzy. Niemal połowa Amerykanów nie ma oszczędności wynoszących równowartość ich tygodniowej pensji. Nie mają w banku 400 dol.! Ja pierdzielę! COVID-19 naprawdę to obnażył, bo ludzie musieli zostać w domach, a rząd nie zwrócił nam pieniędzy za to siedzenie w domach, tylko dał jakieś marne zapomogi. Kiedy antycovidowe restrykcje rozluźniono, ludzie wyszli z domów, ale byli spłukani

- opowiadał w rozmowie z Gazeta.pl cytowany już Charlie LeDuff.

Trudno się dziwić, że ostatnie kilkanaście miesięcy zabiło w Amerykanach resztki nadziei, której przecież wcześniej i tak nie było wiele. Nieudolność państwa w walce z COVID-19 i kryzysem gospodarczym doszczętnie zniszczyła zaufanie obywateli do polityków, instytucji publicznych czy wreszcie państwa jako całości. Jakby tego było mało, na wszystkie powyższe kwestie nałożyły się jeszcze przybierające na sile z miesiąca na miesiąc konflikty rasowe. Ich ostatnią odsłonę widzieliśmy podczas protestów i zamieszek, które ogarnęły cały kraj po zabójstwie George'a Floyda przez policję w Minneapolis w połowie ubiegłego roku.

Musimy odbudować dusze i zabezpieczyć przyszłość Ameryki. Proszę każdego Amerykanina, aby przyłączył się do mnie. Musimy walczyć z nienawiścią, gniewem, ekstremizmem, chorobą, brakiem pracy i brakiem nadziei

- zapewniał w swojej inauguracyjnej mowie Biden. Sytuacja nowego prezydenta, delikatnie mówiąc, nie jest łatwa. Już na starcie otrzymuje wszystko to, z czym musiał mierzyć się Trump, tyle że w rozmiarze 3XL. Zaradzenie wszystkim tym problemom w zaledwie cztery lata i przy tak spolaryzowanej scenie politycznej jest niemożliwe. Jeśli jednak Biden nie odpowie choćby na część z nich, za cztery lata Ameryka może znaleźć się w chaosie, którego dzisiaj nie jesteśmy w stanie nawet ogarnąć rozumem. Z tego chaosu może zaś wyłonić się ktoś, kto będzie dla amerykańskiej demokracji jeszcze niebezpieczniejszy od Trumpa.

Zadanie nr 3: Odbudować pozycję USA na świecie

Ameryka poważne problemy ma nie tylko na krajowym podwórku, ale także na arenie międzynarodowej. Chociaż Trump uwielbiał szafować sloganem "Make America Great Again" (pol. Uczyńmy Amerykę Ponownie Wielką), to w oczach świata (zwłaszcza zachodniego) skurczył ją o dobre kilka rozmiarów. Z własnej woli podważał zasadność sojuszy, naruszał i wypowiadał umowy międzynarodowe, obrażał światowych liderów. Gdzie tylko mógł, szukał wrogów, a nie przyjaciół; problemów, a nie rozwiązań. Po czterech latach jego prezydentury Stany Zjednoczone nie są już nie tylko światowym szeryfem, ale nawet liderem społeczności Zachodu. Wszystko na własne życzenie.

Biden i jego otoczenie nie ukrywali, że zażegnanie kryzysu wiarygodności Ameryki na światowych salonach będzie jednym z ich priorytetów. Na słowach się nie skończyło. Już kilkadziesiąt minut po zaprzysiężeniu na prezydenta polityk demokratów podpisał dwa ważne dekrety. Dzięki nim Stany Zjednoczone ponownie przystąpią do paryskiego porozumienia klimatycznego i Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Trzeci podpisany dokument dotyczy zniesienia wprowadzonego przez Trumpa zakazu wjazdu na teren Stanów Zjednoczonych dla posiadaczy paszportów siedmiu muzułmańskich państw, które zdaniem Amerykanów mają problem z terroryzmem. Chodzi o: Irak, Iran, Syrię, Sudan, Libię, Jemen i Somalię.

Kolejnym sprawdzianem dla Bidena i jego administracji będzie ułożenie stosunków z Rosją i Chinami. W pierwszym przypadku Trump był pozbawiony wszelkiej wiarygodności - oskarżany o to, że objęcie urzędu umożliwiła mu ingerencja Kremla w procedurę wyborczą, za co on odwdzięczał się uległością wobec Władimira Putina. Z Chinami sytuacja była (i jest) bardziej skomplikowana, bo nierównowaga w relacjach handlowych obu państw to fakt. Jednak wojna handlowa, którą Trump wypowiedział Pekinowi, nie była optymalnym rozwiązaniem problemu. Zwłaszcza, że nic konkretnego w ten sposób nie wskórał. Oczywiście poza pogorszeniem relacji dwustronnych.

Biden od kwestii rosyjskiej i chińskiej nie ucieknie. Kontynuacja linii Trumpa też nie wchodzi w grę, bo nie bez powodu demokraci tak ostro go w tych obszarach krytykowali. W relacji z Moskwą Biden będzie musiał pokazać podmiotowość i zdecydowanie, których Trumpowi odmawiano. Liczenie na reset, jak za czasów Baracka Obamy w Białym Domu, odpada. Z Chinami będzie znacznie trudniej, bo nowy prezydent musi bronić amerykańskich interesów, jednocześnie robiąc to skuteczniej od Trumpa i ze znacznie większą klasą. Pewnym pocieszeniem dla Bidena może być to, że przynajmniej z Unią Europejską - Trump UE nazywał wprost "wrogiem" - ocieplenie relacji powinno być proste.

Zadanie nr 4: Wzmocnić demokrację i instytucje państwa

Być może najważniejszym wyzwaniem dla ekipy Bidena nie będzie wcale żadna działka polityki wewnętrznej, zagranicznej czy gospodarczej, ale odbudowanie fundamentów amerykańskiej demokracji - zaufania do systemu politycznego, urzędników oraz instytucji publicznych. Słowem: naprawienie tego wszystkiego, co Trump przez cztery lata sukcesywnie podkopywał swoimi działaniami i zachowaniem. Chociaż był uosobieniem establishmentu, krwią z krwi amerykańskich elit, to jednak milionom Amerykanów wmówił, że jest najprawdziwszym antysystemowcem, jedynym gwarantem sprawiedliwości społecznej dla uciśnionego narodu. Kiedy tylko jakaś instytucja, urząd albo polityk sprzeciwiali mu się, Trump błyskawicznie stawiał się obok systemu, przechodząc na pozycję samozwańczego trybuna ludowego, z której atakował wszystko i wszystkich. W ten sposób skutecznie pogłębił nieufność rodaków do wszystkiego co państwowe i publiczne.

Biden odniósł się do tego w swojej inauguracyjnej mowie.

Przekonaliśmy się, że demokracja jest cenna, demokracja jest krucha. I w tej godzinie, moi przyjaciele, demokracja przetrwała

- powiedział. I dodał:

Musimy zakończyć tę barbarzyńską wojnę, która ustawia naprzeciwko siebie czerwone z niebieskim (kolory republikanów i demokratów - przyp. red.), wiejskie z miejskim, konserwatywne z liberalnym. Możemy to zrobić, jeśli otworzymy nasze serca. Pierwszy raz w amerykańskiej historii zaprzysiężono dziś kobietę na stanowisko wiceprezydentki. Nie mówcie mi, że zmiany są niemożliwe
Więcej o: