Arsenały atomowe bliskie zerwania się ze smyczy. Biden ma dwa tygodnie

Kluczowe porozumienie rozbrojeniowe ograniczające arsenały jądrowe Rosji i USA jest bliskie wygaśnięcia. Negocjacje prowadzone za rządów Trumpa nie dały efektu. Teraz Joe Biden ma dwa tygodnie na przełamanie impasu i uratowanie ostatniego wielkiego porozumienia rozbrojeniowego.

Nowy START wygasa dokładnie piątego lutego. Dziesięć lat po wejściu w życie. Umowa przewiduje możliwość jej przedłużenia na maksymalnie pięć kolejnych lat, ale muszą się na to zgodzić obie strony. Negocjacje w tej sprawie prowadzono od niemal roku, ale bez efektu. Administracja Trumpa stawiała żądania, których Rosjanie nie mogli albo nie chcieli spełnić. Teraz zostało bardzo mało czasu.

Arsenały trzymane w ryzach

Nowy START to już ostatnie wielkie porozumienie rozbrojeniowe obejmujące Rosję i USA. Nakłada ograniczenia na strategiczne arsenały jądrowe obu państw, ustalając, ile mogą mieć gotowych do użycia głowic i ich nośników w postaci rakiet, bombowców i okrętów. Umowę podpisano w 2010 roku, za administracji Baracka Obamy. Weszła w życie rok później. Od tego czasu oba mocarstwa znacznie ograniczyły swoje arsenały jądrowe i dostosowały je do ustalonych rozmiarów. Jest to po około 1,5 tysiąca głowic termojądrowych i 700 środków ich przenoszenia.

Co równie ważne dla wojskowych, traktat zawiera procedurę wzajemnego informowania się o stanie swoich arsenałów jądrowych i możliwość weryfikacji tych danych. - Chcemy, żeby te informacje ciągle do nas docierały - mówił w 2019 roku wiceadmirał David Kriete, ówczesny zastępca dowódcy Dowództwa Strategicznego USA. Szczegóły pozostają tajne, ale Amerykanie co pół roku publikują ogólne informacje na temat liczby gotowych do użycia głowic i środków ich przenoszenia, pozostających w dyspozycji wojsk Rosji i USA.

W środowisku eksperckim zdecydowana większość głosów wyraża przekonanie, że umowa jest dużym osiągnięciem i zdecydowanie należy ją przedłużać. Utrzymanie arsenałów jądrowych w ryzach leży w interesie obu mocarstw. Nie tylko z powodu mniejszego ryzyka wybuchu wojny jądrowej, ale też chęci powstrzymania bardzo kosztownej spirali zbrojeń, która mogłaby się nakręcić. Broń strategiczna potrafi być absurdalnie droga.

W administracji Trumpa była grupa osób mających inne zdanie. Zwłaszcza doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa w latach 2018-2019, John Bolton, który jest znanym przeciwnikiem wszelkich porozumień rozbrojeniowych. Uważa je za błędny koncept, niepotrzebnie ograniczający pole manewru USA. Choć ostatecznie poróżnił się z Trumpem i odszedł z jego administracji, to sam prezydent zdawał się mieć zbieżne poglądy.

Ślady po wejściu w atmosferę  głowic termojądrowychTak by wyglądał Armagedon. Zostało do niego sto sekund

Rosja odrzuciła pomysły Trumpa i czeka

Poważne negocjacje na temat wydłużenia układu Nowy START rozpoczęto dopiero w połowie 2020 roku. Mniej niż rok przed jego wygaśnięciem. Amerykanie od początku chcieli nakłonić Rosjan do wprowadzenia w nim pewnych zmian. Najpierw chodziło o rozszerzenie porozumienia o Chiny. Towarzyszyły temu doniesienia administracji Trumpa, Pentagonu i części amerykańskich publicystów, jakoby chiński arsenał jądrowy był potajemnie rozbudowany. Chińczycy zdecydowanie zaprzeczali i zaprzeczają, a większość amerykańskich ekspertów uważa, że nie ma dowodów na to, aby Pekin coś ukrywał. Rosjanie byli skonfundowani, ponieważ ich możliwość wpłynięcia na Chiny i nakłonienia do przyłączenia się do traktatu jest żadna.

Ostatecznie Amerykanie ten postulat porzucili. Na stole pojawił się jednak drugi: objęcie kontrolą nie tylko strategicznej broni jądrowej, ale też taktycznej. Czyli takiej, która ma zostać użyta na polu bitwy w Europie, albo na oceanach. Nie wiadomo dokładnie, ile tego rodzaju głowic mają Rosja i USA. Według Pentagonu, Rosjanie mają ich około dwóch tysięcy i produkują nowe. Nie wiadomo nic na temat analogicznego arsenału amerykańskiego, ale na pewno też trwa jego modernizacja, choćby w postaci nowej wersji bomby lotniczej B61.

Ostatnia propozycja USA, która pojawiła się na stole wczesną jesienią 2020 roku, obejmowała tymczasowe wydłużenie całego traktatu na rok, przy jednoczesnym zamrożeniu poziomu wszystkich głowic jądrowych. Porozumienie miało być bardzo blisko jednak do niego nie doszło. Im bliżej było wyborów w USA, tym mniej obie strony były zaangażowane w rozmowy. Amerykanie byli zajęci i stracili zainteresowanie, a Rosjanie uznali, że poczekają na nową administrację. Najwyraźniej liczą, że łatwiej będzie się z nią dogadać.

Chęć jest, ale są też wątpliwości

Może to być o tyle prostsze, że teraz Biden i jego ludzie są pod potężną presją czasu. Jeszcze przed wyborami deklarowali, że chcą uratować Nowy START. Ich wizja świata i dyplomacji jest bardzo odmienna od tej poprzedników. Porozumienia międzynarodowe i rozbrojeniowe traktują jako coś cennego. Zwłaszcza, że Nowy START podpisywano w czasach, kiedy Biden był wiceprezydentem i może poczuwać się do bycia jego współautorem.

Antony Blinken, sekretarz stanu w nowej administracji, zadeklarował już chęć wydłużenia porozumienia. Mówił o tym 19 stycznia, dzień przed zaprzysiężeniem Bidena, podczas swojego przesłuchania w Kongresie. - Prezydent będzie musiał jeszcze podjąć decyzję, na jaki okres przedłużyć umowę - mówił przyszły sekretarz stanu. Dyskusje na ten temat mają się już toczyć od listopada. Rozważane jest albo wydłużenie umowy na pięć lat, albo na rok, celem dania sobie czasu na podjęcie poważniejszych negocjacji z Rosjanami.

Moskwa stawia bowiem jeden podstawowy warunek. Jest zainteresowana przedłużeniem umowy, ale na starych warunkach, bez żadnych dodatkowych obostrzeń. Rosjanie zapewniają, że jeśli Amerykanie na coś takiego się zdecydują, to mogą się bardzo postarać i w niecałe dwa tygodnie przeprowadzić ze swojej strony całą procedurę. Pytanie, czy Amerykanie w nowym rozdaniu politycznym są gotowi na zupełnie bezwarunkowe przedłużanie traktatu. Najwyraźniej w otoczeniu Bidena są na ten temat sprzeczne opinie, z czego wynikają wewnętrzne dyskusje, o ile na razie przedłużyć traktat.

Nowa rakieta na stanowisku startowymUSA testują nową rakietę do niedawna zakazaną traktatem

Wydatki idące w biliony dolarów

W teorii arsenały jądrowe Rosji i USA są wystarczające do zrujnowania przeciwnika i przy okazji planety. Zbrojenia nie rządzą się jednak tego rodzaju logiką. Gdyby któreś z dwóch państw zdecydowało się nawet nieznacznie rozbudować swój arsenał strategicznej broni jądrowej, to drugie poczułoby się zmuszone zrobić to samo, aby zachować parytet. Nie tylko podniosłoby to napięcie we wzajemnych relacjach, ale też było bardzo kosztowne.

Amerykanie i Rosjanie doszli do porozumienia w kwestii traktatu Nowy START ponieważ mieli wspólny interes. Obu stronom zależało na ograniczeniu arsenałów i utrzymaniu ich na stosunkowo niskim poziomie. Dzięki temu możliwe było zabranie się za ich kompleksową modernizację. Większość głowic i środków ich przenoszenia, tak w Rosji jak i USA, pochodziło wówczas z okresu zimnej wojny. Rosjanie już od lat 90. prowadzili ograniczoną modernizację, która nabrała tempa w XXI wieku i trwa do dzisiaj. W efekcie siły strategiczne są najnowocześniejszymi w całych siłach zbrojnych Rosji.

Amerykanie dopiero się rozpędzają ze swoim programem modernizacji. Do lat 40. planują wymienić praktycznie cały sprzęt w arsenale jądrowym. Całkowity koszt tego przedsięwzięcia jest szacowany na nawet 1,2 biliona dolarów. Próba zwiększenia arsenału by tę kwotę adekwatnie podniosła. Tym bardziej, że konieczne byłoby odbudowanie części infrastruktury i zaplecza przemysłowego, znacznie ograniczonych od lat 90.

Powinno się więc wydawać, że obu stronom zależy na ograniczeniu potencjalnych zbrojeń. Relacje Rosji i USA istotnie się jednak pogorszyły na przestrzeni ostatniej dekady. Oba państwa wdały się już w ograniczony wyścig zbrojeń w kategorii broni hipersonicznych. Podczas rządów Trumpa dodatkowo Amerykanie wycofali się z dwóch innych ważnych traktatów rozbrojeniowych, o rakietach pośredniego zasięgu (INF) i o lotach rozpoznawczych (Open Skies), obarczając winą za to Rosję. Atmosfera do negocjacji jest więc znacznie gorsza niż dekadę temu.

Zobacz wideo
Więcej o: