Do zatrzymania 23-letniego Ibrahima doszło w sobotę (9 stycznia) w centrum Brukseli, gdy policja chciała skontrolować grupę osób podejrzanych o łamanie obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa. 23-latek próbował uciec, ale został zatrzymany i przewieziony na komisariat. Policja poinformowała, że mężczyzna stracił przytomność, więc zabrano go do szpitala, gdzie zmarł nieco ponad godzinę po zatrzymaniu.
W środę (13 stycznia) około 500 demonstrantów zgromadziło się w okolicy komisariatu policji, na którym 23-latek stracił przytomność. Niektórzy z nich trzymali transparenty z napisem "Black Lives Matter". Z początku pokojowe protesty, wzywające do ujawnienia informacji o przyczynach śmierci 23-letniego Ibrahima, przerodziły się w zamieszki.
Grupa demonstrantów niszczyła napotkane samochody oraz obrzucała policyjne oddziały prewencji kamieniami i petardami. Demonstranci wybili szyby w budynku komisariatu, który następnie podpalono. - Nasze oddziały były gotowe, aby chronić komisariat. Udało im się szybko ugasić ogień - powiedział cytowany przez The Brussels Times rzecznik policji Audrey Dereymaeker.
W samym środku zamieszek w Brukseli znalazł się również król Belgii Filip I. Monarcha wracał do pałacu w Laeken przez centrum miasta, nie wiedząc o trwających zamieszkach. Niektórzy demonstranci próbowali trafić pojazd Filipa I kamieniami, ale ostatecznie monarcha nie ucierpiał. Jego samochód odjechał z centrum zamieszek w eskorcie policji.
Belgijskie media poinformowały, że 23-letni Ibrahim zaczął nagrywać funkcjonariuszy policji podczas zatrzymania. Śledczy są również w posiadaniu nagrań z monitoringu zainstalowanego na komisariacie oraz w miejscu zatrzymania 23-latka. Rodzina oraz prawnicy zmarłego Ibrahima spotkali się prokuratorem prowadzącym sprawę. Śledczy zapewnił ich, że zostaną "wdrożone wszystkie środki, aby rzucić światło na to, co się stało". Autopsja 23-latka wykazała, że w jego ciele nie było żadnych narkotyków, a przyczyną zgonu była niewydolność serca, której przyczyna nie jest znana.