Izba Reprezentantów przegłosowała rezolucję ws. uruchomienia wobec Donalda Trumpa procedury impeachmentu - za postawieniem go w stan oskarżenia byli nie tylko demokraci, ale także dziesięciu przedstawicieli Partii Republikańskiej, z której wywodzi się Trump. To Dan Newhouse z Waszyngtonu, John Katko z Nowego Jorku, Jaime Herrera Beutler z Waszyngtonu, Adam Kinzinger z Illinois, Fred Upton z Michigan, Liz Cheney z Wyoming, Peter Meijer z Michigan, Anthony Gonzalez z Ohio, Tom Rice z Południowej Karoliny i David Valadao z Kalifornii. W mediach amerykańskich pojawia się coraz więcej nazwisk dotychczasowych popleczników Trumpa, którzy nie chcą go już popierać.
O tym, że Trump powinien odpowiedzieć za podżeganie swoich zwolenników do szturmu na Kapitol i kłamstwa dotyczące rzekomego sfałszowania wyborów, mówią także kolejni przedstawiciele Partii Republikańskiej - również ci kongresmeni, którzy o jego losie będą niedługo decydować w Senacie. To właśnie izba wyższa Kongresu podejmie ostateczną decyzję ws. odwołania Trumpa - do przeprowadzenia impeachmentu konieczna jest superwiększość, czyli przewaga 2/3 głosów.
Adam Kinzinger z Illinois, jeden z republikanów, który zagłosował za impeachmentem, napisał: "Oddałem swój głos za impeachmentem przekonaniem, choć nie był to dla mnie łatwy moment. Jestem teraz spokojny". Republikanka Liz Cheney, również głosująca za impeachmentem, dodała: "Nie ma wątpliwości, że to prezydent jest winny podburzeniu tłumu, to on się do niego zwrócił. Wzniecił ogień pod te zamieszki".
Po głosowaniu republikanin Tom Rice z Południowej Karoliny w cytowanym przez CNN oświadczeniu powiedział: - Prezydent nie zwrócił się do narodu z prośbą o spokój, nie odwiedził rannych i pogrążonych w żałobie, nie złożył kondolencji. Wczoraj na konferencji prasowe powiedział, że jego działania były jak najbardziej odpowiednie. Popierałem tego prezydenta przez cztery lata, na dobre i na złe. Prowadziłem kampanię w jego imieniu i dwukrotnie na niego głosowałem. Ale to jest niewybaczalna porażka.
Prezydent Trump, bez żadnych wątpliwości, napędził katastrofalne w skutkach wydarzenia, które miały miejsce na Kapitolu 6 stycznia. Zachęcił rebeliantów do agresji na wybranych w oficjalnych wyborach kongresmenów i przedstawicieli państwa, na pracowników budynku i na reprezentację naszej demokracji
- stwierdził z kolei David Valadao, który podczas głosowania również sprzeciwił się Trumpowi. "Muszę iść za głosem mojego sumienia. Głosuję za impeachmentem, dość. Retoryka stosowana przez Trumpa była odrażająca i absolutnie odrażająca. Czas przedłożyć dobro kraju nad politykę" - dodał w kolejnym wpisie.
Z informacji "The New York Times" wynika, że za impeachmentem jest nawet Mitch McConnel, lider republikańskiej większości w Senacie. - Jeśli Mitch będzie na tak, to on [Trump - red.] jest skończony w Senacie - komentują kongresmeni cytowani przez amerykańskie media.
Oficjalnie McConnel przyznał jedynie, że rozważa taki scenariusz. "Nie podjąłem ostatecznej decyzji w sprawie sposobu głosowania i zamierzam wysłuchać wszystkich argumentów prawnych, które zostaną przedstawione podczas debaty w Senacie” - napisał w liście do swoich współpracowników cytowanym przez agencję Assosiated Press.
Wcześniej McConnell ocenił, że nie ma szans, by proces dotyczący impeachmentu zakończył się przed 20 stycznia i zaprzysiężeniem Joe Bidena. Nawet, jeśli się on przedłuży, to po uznaniu go winnym Trump nie będzie już nigdy mógł ubiegać się o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych i pełnić funkcji publicznych - a na tym także zależy zwolennikom impeachmentu.