W poniedziałek 11 stycznia Instytut Chorób Zakaźnych im. Roberta Kocha poinformował o 12 497 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem w Niemczech. Ostatniej doby w tym kraju zmarły 343 osoby chore na COVID-19. Aktywnych jest natomiast prawie 350 tys. zakażeń - między innymi to było powodem wprowadzenia nowych obostrzeń.
W Niemczech, z powodu struktury federalnej, przepisy ustalane są przez władze krajów związkowych. Z tego powodu przepisy dotyczące, chociażby podróży, mogą się nieco różnić. Nowością są między innymi dwa testy na obecność koronawirusa. W większości landów testy trzeba zrobić po przyjeździe lub na 48 godzin przed przyjazdem do Niemiec. Wynik musi być podany w języku niemieckim, angielskim lub francuskim.
W niektórych regionach, na przykład Nadrenii Północnej-Westfalii, zamiast testu można poddać się 10-dniowej kwarantannie. Z drugiej strony Berlin zwalnia z kwarantanny i obowiązkowych testów osoby, które przynajmniej raz w tygodniu przyjeżdżają do tego miasta, by uczyć się lub pracować.
Różne przepisy krytykowane są przez Niemców oraz osoby podróżujące przez ten kraj. - W Niemczech bałagan z przepisami epidemicznymi jest gigantyczny. Mimo że ogólnokrajowe zasady miały wejść w życie w poniedziałek, poszczególne kraje związkowe wprowadzają je, jak chcą. Do tego dochodzi nieporządek w lokalnych sanepidach różnie interpretujących przepisy. Jeśli chodzi o skomplikowanie wszystkiego, potencjał jest jeszcze, niestety, ogromny - mówi korespondent Polsat News w Niemczech Tomasz Lejman.
Osoby, które udają się do Niemiec, powinny śledzić rządowe strony oraz aktualizacje z polskiego resortu spraw zagranicznych. Warto mieć też zaświadczenie pracodawcy, uczelni czy szkoły, jeśli do kraju podróżujemy w celach zawodowych lub edukacyjnych.