Demokraci żądają usunięcia Trumpa z urzędu, dają Pence'owi dobę. Impeachment możliwy na dniach

Donald Trump może przejść do historii jako jedyny prezydent poddany procedurze impeachmentu dwa razy. Choć do końca jego kadencji zostało 10 dni, to Demokraci chcą pociągnąć go do odpowiedzialności i usunąć z urzędu przed 20 stycznia. Jednak jeśli nie przekonają do tego wiceprezydenta Mike'a Pence'a, procedura może przeciągnąć się na okres... już po końcu kadencji Trumpa.
Zobacz wideo Zwolennicy Trumpa wtargnęli do Kapitolu

Demokraci w amerykańskim Kongresie żądają usunięcia z urzędu prezydenta Donalda Trumpa, któremu zarzucają podburzenie tłumu swoich zwolenników do ataku na Kapitol. Przewodnicząca Izby reprezentantów Nancy Pelosi zapowiedziała, że jeśli członkowie gabinetu nie pozbawią prezydenta stanowiska, to rozpocznie procedurę impeachmentu.

Pelosi poinformowała, że złoży w Izbie Reprezentantów projekt rezolucji, wzywającej wiceprezydenta Mike’a Pence'a do wszczęcia procedury pozbawienia Donalda Trumpa urzędu na podstawie 25 poprawki do konstytucji. Daje ona możliwość usunięcia prezydenta, gdy wiceprezydent i większość członków jego gabinetu uznają, że nie jest zdolny do sprawowania funkcji.

Liderka Demokratów zapowiedziała, że jeśli Mike Pence tego nie zrobi w ciągu 24 godzin, to rozpocznie impeachment, czyli procedurę postawienia prezydenta w stan oskarżenia. Uzasadniając to ultimatum, przewodnicząca Izby Reprezentantów oceniła, że prezydent Trump stanowi zagrożenie dla porządku konstytucyjnego.

 - Będziemy działać pospiesznie w obronie naszej konstytucji i demokracji, ponieważ prezydent stanowi pilne zagrożenie dla jednego i drugiego. Każdego dnia nasila się atak na naszą demokrację ze strony prezydenta i musimy działać natychmiast - powiedziała Pelosi.

Zarzuty mogą trafić do Senatu już po końcu kadencji Trumpa

Problemem dla Demokratów jest jednak to, że impeachment mógłby przeciągnąć się na pierwsze tygodnie prezydentury Joe Bidena. W tym okresie Senat powinien zatwierdzać jego kandydatów na sekretarzy, nowy prezydent będzie też chciał szybko wdrożyć niektóre ze swoich postulatów. Rozprawa w Senacie z jednej strony zajęłaby senatorów, utrudniając Bidenowi działanie, z drugiej - mogłaby też odciągnąć uwagę mediów od jego pierwszy decyzji na stanowisku głowy państwa. 

Poprzedni impeachment Trumpa ciągnął się miesiącami. Teraz Demokraci są gotowi na szybką procedurę w Izbie Reprezentantów (gdzie mają większość). Jednak po tym zarzuty wobec głowy państwa są wysyłane do Senatu, który jeszcze jest pod kontrolą Republikanów. Ten zbierze się dopiero 19 stycznia, na dzień przed zaprzysiężeniem Bidena. Zatem rozprawa ws. Trumpa zajęłaby pierwsze tygodnie nowej kadencji. Tam nie można liczyć na szybkie skazanie - o ile w ogóle do niego dojdzie - bo to wymaga większości 2/3 głosów w Senacie, której nie ma żadna z partii.

Dlatego demokraci rozważają jednak wstrzymanie na 100 dni przesłania formalnych zarzutów do Senatu i procedowanie ich już po początkowym okresie prezydentury Bidena. Jaki sens ma impeachment w momencie, kiedy Trump i tak nie będzie już prezydentem? Po pierwsze, wielu Demokratów i ich wyborców domaga się, by prezydent został (choćby formalnie) pociągnięty do odpowiedzialności za swój wkład w szturm na Kapitol. Część polityków ocenia to jak próbę puczu. Po drugie, wyrok skazujący prezydenta w procedurze impeachmentu mógłby uniemożliwić mu ubieganie się w przyszłości o jakikolwiek urząd federalny. Teraz teoretycznie może on ponownie ubiegać się o prezydenturę za cztery lata. 

Republikański senator Marco Rubio sprzeciwił się impeachmentowi, argumentując, że jeszcze bardziej podzieli on Amerykanów. Dwójka republikańskich senatorów Lisa Murkowski i Pat Tomey wezwała natomiast prezydenta USA, by sam podał się do dymisji. Nic nie wskazuje jednak na to, by Donald Trump planował ustąpienie ze stanowiska.

Więcej o: