W środę, podczas gdy połączone izby Kongresu zatwierdzały głosy elektorskie z poszczególnych stanów, przed Kapitolem zgromadziły się dziesiątki tysięcy zwolenników urzędującego prezydenta Donalda Trumpa. Części protestujących udało wedrzeć się do parlamentu, w tym do sali Senatu. W trakcie zamieszek zginęło pięć osób, a kilkudziesięciu policjantów zostało rannych.
Po wznowieniu obrad parlamentarzyści potwierdzili, że kandydat demokratów zdobył 306 głosów elektorskich i może zostać zaprzysiężony na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych, co nastąpi 20 stycznia.
Potępienie wobec aktów agresji, do których doszło dwa dni temu w stolicy, wyraziła m.in. przyszła wiceprezydentka Stanów Zjednoczonych Kamala Harris.
- Jedną z najważniejszych zasad, na których opiera się amerykańska demokracja, jest wierność rządom prawa. W czasach stabilizacji ta zasada może wydawać się czymś abstrakcyjnym. Ale dopiero w czasie przewrotu doceniamy, jak kluczowa jest praworządność. To, co wydarzyło się w naszej stolicy, zostało nazwane przez prezydenta elekta napaścią na zasadę rządów prawa. Napaścią, dla której nie może być miejsca w naszej demokracji - podkreśliła.
- Po tym, czego świadkami byliśmy w środę, musimy zadać sobie dwa pytania. Co poszło nie tak? I jak to naprawić? Uważam, że by na nie odpowiedzieć, musimy uświadomić sobie, że wyzwanie, z którym obecnie się mierzymy, to coś więcej niż czyny kilku osób, które obserwowaliśmy na Kapitolu - dodała.
W opinii Harris owo wyzwanie, przed którym stoją Stany Zjednoczone, to reforma wymiaru sprawiedliwości, który "nie działa jednakowo dla wszystkich" i doświadcza się go inaczej w zależności od koloru skóry czy poziomu zamożności.
- Byliśmy świadkami dwóch systemów sprawiedliwości: jednego, który w środę pozwolił ekstremistom szturmować Kapitol Stanów Zjednoczonych i drugiego, który używał gazu łzawiącego wobec pokojowo protestujących zeszłego lata [Harris nawiązywała zapewne do działań policji w czasie protestów Black Lives Matter - red.]. To po prostu niedopuszczalne. Wiemy, że stać nas na bycie lepszymi - oceniła przyszła wiceprezydentka.
- Obietnica złożona przez nasz kraj zawiera się w tym, że każdy będzie traktowany równo. Na tym powinna polegać zasada praworządności, której, jak wszyscy na tej sali, przez całą swoją karierę starałam się dochowywać wierności. Zamierzam to robić również jako wiceprezydentka - zapewniła Harris.
Podczas czwartkowej konferencji Bidenowi i Harris towarzyszył w czwartek sędzia federalny Merrick Garland, który został już nominowany na prokuratora generalnego w przyszłej administracji Bidena. Jego zastępczynią będzie natomiast Lisa Monaco. Jak stwierdziła Harris, urzędnicy publiczni, których nominacje właśnie ogłoszono, "również poświęcili się zbudowaniu bardziej sprawiedliwej i równej Ameryki".
- Ich przyszłe funkcje są jednymi z najważniejszych w naszym kraju, szczególnie teraz. Będą oni gotowi do tego, by pociągnąć do odpowiedzialności tych, którzy łamią prawo, niezależnie od tego, czy będą to zwykli obywatele, czy przedstawiciele organów ścigania. Przywrócą Departamentowi Sprawiedliwości integralność i niezależność, tak, by obywatele ponownie zaufali jednej z najświętszych instytucji - stwierdziła Harris.
- Przez wiele stuleci ideę sprawiedliwości symbolizowała trzymająca wagę kobieta z przepaską na oczach. Nie bez powodu oczy "Lady Justice" są zakryte - sprawiedliwość nie powinna bowiem zależeć od wyglądu, koloru skóry, zarobków, pochodzenia czy przynależności politycznej. Sprawiedliwość powinna być bezstronna i działać w sposób równy - podkreśliła zastępczyni Bidena.