"The New York Times" wskazuje, że ułaskawienie miałoby zastosowanie tylko do prawa federalnego i nie zapewniłoby Donaldowi Trumpowi ochrony, gdyby doszło do stwierdzenia popełnienia przez niego przestępstwa stanowego.
Nie jest do końca jasne, czego najbardziej obawia się Trump po zakończeniu kadencji. Przed trzema laty nowojorscy śledczy wskazali zaangażowanie polityka w kwestiach nielegalnego finansowania kampanii wyborczej. Współpracownicy prezydenta obawiają się, że Trump w przyszłości mógłby ponieść również konsekwencje m.in. za naciski na urzędników stanu Georgia w sprawie wyniku wyborów prezydenckich oraz za wypowiedzi, które doprowadziłyby do środowych zamieszek na Kapitolu.
Dziennik wyjaśnia, że ułaskawienie nie pozwoliłoby np. na uniknięcie odpowiedzialności za zarzuty, które mogliby postawić śledczy na Manhattanie badający finanse przedsiębiorstwa The Trump Organization.
Z ustaleń dziennika wynika także, że Donald Trump rozważał szereg ułaskawień wobec członków swojej rodziny, doradców oraz urzędników administracji na wypadek, gdyby zainteresował się nimi Departament Sprawiedliwości już po objęciu władzy przez przyszłego prezydenta Joe Bidena. Dziennik wyliczył, że 89 proc. z 94 ułaskawień udzielonych przez Trumpa w trakcie kadencji dotyczyło osób, które miały osobiste powiązania z obecnym prezydentem.
"The New York Times" zwraca uwagę, że żaden z amerykańskich prezydentów do tej pory sam się nie ułaskawił, a prawomocność takiej decyzji nigdy nie była sprawdzana w systemie wymiaru sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych. Również środowiska prawnicze nie są pewne co do tego, jakie realne konsekwencje miałby taki krok.
Amerykański dziennik wskazuje jednak, że prawnicy zgadzają się co do tego, że takie ułaskawienie "mogłoby stworzyć niebezpieczny precedens dla prezydentów, którzy mogliby jednostronnie zadeklarować, że stoją ponad prawem i uchronić się przed pociągnięciem do odpowiedzialności za wszelkie przestępstwa, które popełnili podczas urzędowania".