"Wśród zwolenników prezydenta Donalda Trumpa, którzy w środę wtargnęli do Kapitolu, był Jake Angeli, zwolennik QAnon, który w ostatnich miesiącach uczestniczył w prawicowych wiecach politycznych organizowanych w Arizonie" - informuje dziennik "The Arizona Republic".
Angeli, nazywany "Szamanem QAnon", był jednym z demonstrantów, którym udało dostać się do sali amerykańskiego Senatu, gdzie postanowił "zająć" miejsce przynależne przewodniczącemu izby. Po tym, jak protestujący znaleźli się w budynku Kapitolu, obrady Kongresu, w trakcie których miano zatwierdzić głosy elektorskie oddane w wyborach prezydenckich, zostały przerwane.
W Waszyngtonie pojawili się zresztą inni "wyznawcy" QAnon, którzy przynieśli ze sobą transparenty z literą "Q".
Jak zauważa dziennik, począwszy od 2019 r. Angeli regularnie pojawiał się przed gmachem legislatury w Arizonie, gdzie głosił różne teorie spiskowe. W 2020 r. przyznał w wywiadzie, że nosi futrzaną czapkę, maluje twarz i nie ubiera koszulki po to, by "przyciągnąć uwagę".
W lutym 2020 r. Angeli pojawił się na wiecu Donalda Trumpa w Phoenix. W trakcie wydarzenia prezentował baner z napisem "Przysłał mnie Q" i dopytywał uczestników, czy wiedzą o "spisku". Później brał udział w demonstracjach, których uczestnicy kontestowali zwycięstwo Joe Bidena w Arizonie i sprzeciwiali się obostrzeniom związanym z epidemią koronawirusa.
Wyznawcy skrajnie prawicowej teorii spiskowej QAnon - z którą "rozprawiło" się już wiele amerykańskich mediów - twierdzą, że w 2017 r. anonimowy użytkownik o pseudonimie "Q", który rzekomo posiada "wysokie poświadczenia bezpieczeństwa", ujawnił w internecie pilnie strzeżone tajemnice amerykańskiej administracji i wymiaru sprawiedliwości. Takie wiadomości, zwane "okruszkami", publikowane są zresztą do dziś.
Dotyczą one m.in. prowadzonej przez Trumpa - wspieranego przez "patriotów" z sił zbrojnych - wojny ze skorumpowanymi, amerykańskimi (ale i światowymi) elitami, które miały dopuścić się szeregu przestępstw (w tym handlu dziećmi) i zawiązać satanistyczny spisek. Urzędujący prezydent ma być gwarantem tego, że uda się skutecznie przeprowadzić demontaż tego "głębokiego pastwa", a winni - w tym kontekście wymienia się choćby Hillary Clinton - zostaną ukarani.