Amerykański Kongres w czwartek rano czasu polskiego potwierdził, że Joe Biden otrzymał w wyborach prezydenckich 306 głosów elektorskich (do zwycięstwa potrzebował ich 270) i oficjalnie ogłosił go 46. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Wcześniej - po wznowieniu obrad w związku z zamieszkami na terenie Kapitolu - połączone izby Kongresu zatwierdziły głosy elektorskie ze wszystkich stanów. Nie wzniesiono dodatkowych sprzeciwów.
Wybory prezydenckie w USA odbyły się 3 listopada 2020 roku. W grudniu odbyło się głosowanie elektorów z poszczególnych stanów. Joe Biden uzyskał w nim 306, a Donald Trump 232 głosy. Zgodnie z konstytucją wyniki głosowania muszą być jednak formalnie przeliczone przez Kongres. Zaprzysiężenie Joe Bidena odbędzie się 20 stycznia - by zapobiec zamieszkom, do 21 stycznia w Waszyngtonie będzie obowiązywał stan wyjątkowy. Przed zaprzysiężeniem Bidena nie czekają już żadne dodatkowe formalności - decyzja Kongresu jest ostateczna.
Środowe prace Kongresu przerwano na kilka godzin po tym, jak do gmachu Kongresu wtargnęła grupa zwolenników prezydenta Donalda Trumpa. W wyniku starć zginęły co najmniej cztery osoby. Wiele innych, w tym policjanci, zostało rannych.
Jeszcze w trakcie szturmu na Kapitol Joe Biden wezwał Donalda Trumpa do reakcji. - Najgorsze, co prezydent może zrobić, to inspirować do złego - mówił. Trump odpowiedział krótkim nagraniem na Twitterze, w którym zaapelował do zwolenników, którzy okupują Kapitol, by poszli do domów. Jednak, zamiast uspokajać nastroje, znów mówił o "skradzionych wyborach".
Wznowione obrady rozpoczął wiceprezydent USA Mike Pence, który potępił przemoc. - Ci, którzy siali dziś spustoszenie w naszej stolicy, nie wygrali. Przemoc nigdy nie wygra. [...] Będziemy bronić konstytucji. Wracajmy do pracy - powiedział.
Wcześniej zwolennicy Trumpa brali udział w wiecu z udziałem prezydenta, który powiedział im, że nigdy nie uzna zwycięstwa Joe Bidena. To właśnie z tego wiecu zwolennicy Trumpa ruszyli na Kapitol, po czym wdarli się do budynku.
Donald Trump od samego początku powiela fałszywe teorie, że wybory rzekomo miały zostać sfałszowane. M.in. z tego powodu Twitter zablokował jego profil prywatny w tym serwisie.