Zgodnie z decyzją burmistrzyni Waszyngtonu Muriel Bowser o godzinie 18 czasu lokalnego w Waszyngtonie rozpoczęła się godzina policyjna. Potrwa do 6 rano w czwartek (do godziny 12 czasu polskiego).
Przed północą polskiego czasu policja usunęła protestujących zwolenników Donalda Trumpa z Kapitolu. Siedziba Kongresu USA w Waszyngtonie jest już bezpieczna po sprawdzeniu pirotechnicznym - poinformował przedstawiciel władz USA, Paul Irving.
W okolice Kapitolu przyjechała pierwsza grupa 150 funkcjonariuszy Gwardii Narodowej, których do Waszyngtonu wysłał wiceprezydent Mike Pence.
Szef Departamentu Policji Metropolitalnej Robert Contee poinformował, że aresztowano 13 osób i skonfiskowano pięć sztuk broni. Contee przekazał, że żadna z zatrzymanych osób nie jest mieszkańcem Waszyngtonu. Potwierdził także, że kilku funkcjonariuszy jest rannych.
Liderzy Kongresu są zdeterminowani, by jeszcze dziś przeprowadzić proces głosowania. - Ci bandyci nas nie wygonią - powiedział senator Joe Manchin, Demokrata. Podobne opinie wygłaszają też niektórzy Republikanie, np. senator Josh Hawley.
Spikerka Izby Reprezentantów Nancy Pelosi poinformowała, że liczenie głosów będzie kontynuowane jeszcze dziś. W piśmie do kolegów z obu izb Kongresu napisała, że decyzję konsultowała ze swoim zespołem, Pentagonem, Departamentem Sprawiedliwości i wiceprezydentem Mikiem Pencem.
W środę zwolennicy Donalda Trumpa wdarli się do Kapitolu, gdzie odbywał się proces liczenia głosów elektorskich w amerykańskich wyborach prezydenckich. Wcześniej brali oni udział w wiecu z udziałem prezydenta, który powiedział im, że nigdy nie uzna zwycięstwa Joe Bidena. Z wiecu zwolennicy Trumpa ruszyli na Kapitol, po czym wdarli się do budynku.