Trump zaczął przemówienie od słów, że rozumie protestujących. - Znam wasze cierpienie, znam wasz ból - zaczął. Dalej wezwał do powrotu do domu, podgrzewając jednak atmosferę, ponownie mówiąc o "skradzionych wyborach".
Wcześniej głos zabrał Joe Biden, który zażądał od Trumpa reakcji.
Donald Trump bowiem nie uznaje wyników listopadowych wyborów prezydenckich, w których nie uzyskał reelekcji - zwyciężył je jego kontrkandydat, Joe Biden.
Mieliśmy wybory, które nam ukradziono. To były wybory, które wygraliśmy miażdżącą większością. Wszyscy o tym wiedzą, szczególnie druga strona. Ale teraz musicie iść do domu. Potrzebujemy pokoju, spokoju i bezpieczeństwa. [...] Nie chcemy, aby komukolwiek coś się stało. To jest trudny czas, nigdy nie było tak trudnego czasu
- stwierdził.
Trump odniósł się także do oponentów politycznych.
"To były oszukańcze wybory, ale nie wolno nam grać kartami, które rozdali nam ci ludzie. Potrzebujemy pokoju. Idźcie do domu. Kochamy was, jesteście wyjątkowi. Widzieliście, co się dzieje. Widzieliście, jak inni są traktowani. Wróćcie do domu w pokoju"
- ponownie zaapelował.
Od godziny 18 czasu lokalnego w Waszyngtonie będzie obowiązywała godzina policyjna.
Zwolennicy prezydenta Donalda Trumpa wdarli się do Kapitolu, gdzie odbywał się proces zatwierdzania głosów elektorskich w amerykańskich wyborach prezydenckich. W siedzibie amerykańskiego parlamentu zapanował chaos.
Wcześniej zwolennicy Donalda Trumpa wzięli udział w wiecu z udziałem prezydenta, który powiedział, że nigdy nie uzna zwycięstwa Joe Bidena.
W wyniku zamieszek wielu funkcjonariuszy zostało rannych, a co najmniej jeden z nich trafił do szpitala - informuje CNN. Na terenie Kapitolu kobieta została postrzelona przez funkcjonariusza w klatkę piersiową. Jej stan jest krytyczny - podają amerykańskie media. Służby użyły też gazu łzawiącego.