Joe Biden zwolenników Trumpa, którzy w środę wtargnęli na Kapitol, nawał "grupą ekstremistów". - Sceny chaosu nie odzwierciedlają prawdziwej Ameryki. Tego, kim jesteśmy. To są małe grupy ekstremistów. To nie demokratyczny protest. To chaos i nieporządek. To się musi skończyć. Teraz. Wzywam tłum do tego, by pozwolić demokracji działać - powiedział prezydent-elekt w wystąpieniu telewizyjnym.
Słowa prezydenta mają moc. Nieważne złe czy dobre. Najgorsze, co prezydent może zrobić, to inspirować do złego. Dlatego wzywam Trumpa, żeby poszedł do telewizji i bronił konstytucji i zażądał zakończenia oblężenia Kapitolu. Wybijanie okien w Kapitolu?! To nie protest. To insurekcja. A świat patrzy. I patrzą Amerykanie, oglądając te sceny w telewizji
- dodał. - Musimy się z tego podnieść! To są Stany Zjednoczone Ameryki! Prezydencie! Pokaż się! Niech Bóg błogosławi Amerykę! - ponownie zaapelował na koniec przemówienia.
W środę w Kapitolu odbywał się proces liczenia głosów elektorskich w amerykańskich wyborach prezydenckich. Dziesiątki tysięcy zwolenników Donalda Trumpa wzięły udział przed południem w wiecu z udziałem prezydenta, który powiedział im, że nigdy nie uzna zwycięstwa Joe Bidena. Następnie dziesiątki tysięcy protestujących ruszyły w kierunku siedziby Kongresu. Po dotarciu na Kapitol grupa protestujących z amerykańskimi flagami i transparentami "Trump 2020" sforsowała bariery ochronne. Dziesiątki osób wdarły się do siedziby parlamentu, gdzie osoby z zewnątrz nie mają wstępu. Niektórzy protestujący krzyczeli do członków Kongresu "Zdrajcy!". Służby ochronne użyły gazu łzawiącego. W pewnym momencie oficerowie strzegący sali obrad Izby Reprezentantów stali przy drzwiach z gotową do strzału bronią.
W wyniku zamieszek wielu funkcjonariuszy zostało rannych, a co najmniej jeden z nich trafił do szpitala - informuje CNN. Na terenie Kapitolu kobieta została postrzelona przez funkcjonariusza w klatkę piersiową. Jej stan jest krytyczny - podają amerykańskie media. Służby użyły też gazu łzawiącego.