CHAOS WOKÓŁ WYBORÓW W USA. EWAKUOWANO KONGRES. RELACJA NA ŻYWO >>>
W grudniu ubiegłego roku miało miejsce głosowanie elektorów z poszczególnych stanów. Kandydat Demokratów Joe Biden uzyskał w nim 306 głosów, a urzędujący prezydent Donald Trump 232 głosy. Zgodnie z konstytucją wyniki głosowania muszą być jednak formalnie przeliczone przez Kongres.
W przypadku zgłoszenia sprzeciwu przez co najmniej jednego członka Izby Reprezentantów i jednego Senatora, obie izby parlamentu są zobligowane do przeprowadzenia dwugodzinnej debaty. Grupa polityków republikańskich zgłosiła sprzeciw wobec wyników głosowania z Arizony i zapowiedziała podobne wnioski w przypadku Georgii i Pensylwanii.
Zmiana wyniku wyborów jest praktycznie niemożliwa. Odrzucenie głosów elektorskich z danego stanu wymaga bowiem większość w obu izbach, której wnioskodawcy nie mają.
Przywódca Republikanów w Senacie Mitch McConell ostro skrytykował działanie partyjnych kolegów. W wystąpieniu na forum izby McConell przypomniał, że zwolennicy Donalda Trumpa nie przedstawili dowodów na masowe oszustwa wyborcze i przegrali wszystkie procesy sądowe. Według McConella podważenie wyniku wyborów prezydenckich przez Kongres byłoby końcem amerykańskiej demokracji.
Przed Kapitolem pojawiły się tłumy protestujących, popierających Donalda Trumpa i przekonanych o tym, że doszło do fałszerstw wyborczych. Część zgromadzonych osób napierała na barierki. Ostatecznie grupie manifestantów udało się dostać do środka i pojawić się przed salą posiedzeń Senatu.