Ostatnia szarża i próba nacisku. Trump na wiecu przed Białym Domem: Nigdy się nie poddamy

Prezydent Donald Trump oświadczył, że nigdy nie uzna zwycięstwa Joe Bidena w wyborach prezydenckich. Podczas środowego wiecu w Waszyngtonie amerykański prezydent ostro skrytykował polityków Partii Republikańskiej, którzy sprzeciwiają się próbom podważenia wyników głosowania. Od godziny 19 naszego czasu amerykański Kongres zatwierdza głosowanie kolegium elektorów. Przed Kapitolem zwolennicy Trumpa starli się z policją.

Przemawiając na wiecu przed Białym Domem, Donald Trump wyraził przekonanie, że wybory zostały sfałszowane. - Nigdy się nie poddamy, nigdy nie uznamy porażki, ponieważ doszło do oszustwa - mówił amerykański prezydent

Donald Trump krytykował demokratów, media i firmy technologiczne. Zarzucił też brak odwagi członkom partii republikańskiej, którzy nie chcą unieważnienia głosów elektorskich ze stanów, które przesądziły o zwycięstwie Joe Bidena. - To są słabi republikanie, jest tak wielu słabych republikanów - narzekał.

Zwolennicy Trumpa zebrali się wokół Kapitolu. W czasie gdy w Kongresie rozpoczęła się debata nad ważnością wyborów prezydenckich, demonstranci próbowali sforsować policyjne bariery. 

Donald Trump nie uznaje wyników wyborów

Odchodzący prezydent wezwał wiceprezydenta Mike’a Pence’a, by podczas środowego posiedzenia Kongresu zablokował proces certyfikowania głosów elektorskich. „Jedyne co wiceprezydent musi zrobić to odesłać je do stanów, żeby je ponownie certyfikować. Wtedy ja zostaje prezydentem, a wy jesteście szczęśliwi” - mówił do swoich zwolenników, których nazwał prawdziwymi patriotami.

Jeszcze w czasie wystąpienia prezydenta Trumpa wiceprezydent Mike Pence wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że konstytucja nie daje mu prawa do decydowania, które głosy elektorskie powinny, a które nie powinny być liczone.

W listopadowych wyborach w Stanach Zjednoczonych urzędujący prezydent Donald Trump nie uzyskał reelekcji, zdobywając 74,2 mln głosów i poparcie 232 elektorów. Przyszłą głową państwa będzie Joe Biden, na którego zagłosowało 81,2 mln wyborców i 306 elektorów. Zaprzysiężenie Bidena i wiceprezydent Kamali Harris odbędzie się 20 stycznia.

Wygłaszane od tygodni słowa Donalda Trumpa o rzekomym wyborczym fałszerstwie nie zostały do tej pory w żaden sposób potwierdzone. - Nic nie wskazuje na to, że wybory w Stanach mogły zostać sfałszowane. Pozwy, których rzeczywiście jest dużo, dotyczą albo kwestii proceduralnych, albo podejrzenia o drobne nieprawidłowości, których nawet rozstrzygnięcie na korzyść Trumpa nie może zmienić wyników - komentował w listopadzie Andrzej Kohut, ekspert ds. międzynarodowych Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.

W grudniu prokurator generalny William Barr potwierdził, że nie ma dowodów na powszechne oszustwa wyborcze, które mogłyby wpłynąć na ostateczny wynik.

Zobacz wideo Arktyczny lód umiera, stężenie CO2 jest rekordowe. Klimat wszedł do wielkiej polityki. "Tabelka w excelu przekonuje" [Oko na świat, grudzień 2020 r.]
Więcej o: