Portal EUObserver ujawnił w poniedziałek zapis 24-minutowego nagrania, na którym słuchać rozmowę byłego szefa KGB, Wadima Zajcewa (był szefem KGB od 2008 do 2012 roku) z funkcjonariuszami, którzy mieli wykonać operację zabicia trzech uciekinierów przebywających na terenie Niemiec. Nagranie zostało zarejestrowane 11 kwietnia 2012 roku w gabinecie Zajcewa - jak opisuje EU Observer, Zajcew prowadził w jej trakcie odprawę funkcjonariuszy elitarnej jednostki antyterrorystycznej, grupy ALFA KGB.
Na opublikowanym nagraniu słychać, jak Zajcew mówi o planie zabójstwa trzech dysydentów, którzy niegdyś byli blisko z reżimem, a po ucieczce zamieszkali w Niemczech - chodzi o Olega Ałkajewa (były dyrektor więzienia w Mińsku), Władimira Borodacza (byłego pułkownika białoruskiego Specnazu) i Wiaczesława Dudkina (byłego szefa departamentu ds. walki z korupcją). Ostatecznie do zabójstwa żadnego z mężczyzn nie doszło, ale nagranie pokazuje, że białoruskie KGB nie widziało przeszkód, by przygotowywać je na terenie innego kraju.
- Ważne jest dla mnie, żeby nikt nawet nie pomyślał, że to KGB - słychać na nagraniu. - Tak, jasne, że moglibyśmy ich utopić lub zastrzelić. To jasne, ale trzeba pomyśleć, jak zainicjować przypadkową eksplozję, jak wywołać pożar i nie zostawić żadnych śladów morderstwa - dodał Zajcew.
- Prezydent [Łukaszenka - red.] czeka na wykonanie tej operacji - mówi, wskazując, że na ten cel przeznaczono "1,5 miliona dolarów".
Na nagraniu słychać, że rozmawiano także o zabójstwie nieprzychylnego władzy dziennikarza Pawła Szeremeta - te plany zostały zorganizowane, a Szeremet w wieku 45 lat zginął w przeprowadzonym na niego zamachu w 2016 roku w Kijowie. Na Ukrainę uciekł po tym, jak zaczęły go prześladować białoruskie władze. Założył tam niezależny portal informacyjny Biełorusskij Partizan (wcześniej był też dziennikarzem Ukraińskiej Prawdy).
- To jest ogromny wrzód na d...e, pracujmy nad nim (...) Podłożymy bombę i ten kur... szczur wyleci w powietrze, rozpadnie się na kawałki - słychać na nagraniu z 2012 roku.
Za zabójstwo Szeremeta jak dotąd nikt nie odpowiedział. Dziennikarz w momencie wybuchu znajdował się w samochodzie - jechał nim do pracy, do "Radia Wiesti", gdzie prowadził poranny program. Wcześniej skarżył się, że jest śledzony.
EUObserver informuje, że autentyczność nagrania została potwierdzona. Miały o nim też wiedzieć niemieckie służby - portal dysponuje pismem niemieckiej policji, która w 2012 roku ostrzegła Ałkajewa, Dudkina i Borodacza, że ich życie jest zagrożone i nie powinni opuszczać terytorium Niemiec.