Wyjątkowo duży przypływ wody, znany jako "acqua alta" zaskoczył mieszkańców Wenecji, którzy we wtorek musieli brnąć w wodzie po kolana. Lokalne służby nie zdążyły ustawić specjalnych zapór Mose, które uruchamia się za każdym razem, gdy przewidywany jest duży przypływ.
W lokalnych biuletynach pogodowych z ostatnich dni prognozowano, że opady podniosą poziom wody do 120 cm. Zapory przeciwpowodziowe uruchamiane są z kolei od poziomu 130 cm. Burmistrz miasta, Luigi Brugnaro napisał na Twitterze, że wskutek nagłego pogorszenia się pogody woda osiągnęła pułap 145 cm, co było spowodowane silnym, suchym wiatrem sirocco.
Główny kustosz zalanej Bazyliki świętego Marka Carlo Alberto Tessein oznajmił, że sytuacja jest "straszna, dramatyczna". Według jego relacji woda przedostała się do przedsionka świątyni i "jeśli jej poziom dalej będzie się podnosił, pod wodą znajdą się wewnętrzne kaplice" - cytuje jego słowa Agencja Reutera.
Problem pojawił się w kontekście 78 zapór przeciwpowodziowych o nazwie Mose, którego głównym celem jest ochrona Wenecji przed zalaniem. Aby mógł on zadziałać, należy go uruchomić z 48-godzinnym wyprzedzeniem. W tym przypadku nie udało się tego zrobić na czas. Budowa tej wielomiliardowej inwestycji zajęła 17 lat.
W nocy z wtorku na środę zapory jednak udało się podnieść - informuje Onet. Będą one uruchomione przez trzy najbliższe dni. Dzięki temu plac świętego Marka, który najbardziej ucierpiał w wyniku podniesienia poziomu wody jest obecnie suchy.