Helikopter z ratownikami na pokładzie rozbił się we wtorek o godzinie 19, w pobliżu miasta Bonvillard w regionie Sabaudia we Francji. Maszyna roztrzaskała się w górach na wysokości 1800 m.n.p.m. - podała agencja Reutera. Na pokładzie znajdowało się czterech pracowników Francuskiej Grupy Powietrznej oraz dwóch ratowników z grupy CRS Alpes.
Katastrofę przeżył tylko jeden z dwóch pilotów, który w ciężkim stanie trafił do szpitala. Wcześniej - jak opisuje BBC - "jako jedyny o własnych siłach wydostał się z maszyny i wezwał pomoc". Helikopter, który rozbił się we Francji należał do prywatnej firmy SAF - Service aerien français. Nie wiadomo jeszcze, co było przyczyną katastrofy, ale wstępne ekspertyzy wskazują na złe warunki pogodowe. Francuski departament badający bezpieczeństwo lotnictwo cywilnego wszczął śledztwo w sprawie przyczyn i przebiegu katastrofy.
Na miejsce wysłano trzy śmigłowce ratunkowe, ale przez gęstą mgłę służby nie mogły dotrzeć w wysokie góry od razu po zdarzeniu. Ratownicy musieli dotrzeć do helikoptera na piechotę.
Związek policyjny Synergie-Officiers poinformował, że jedną z ofiar wypadku jest Amaury Lagroy de Croutte, który od 2018 r. kierował lokalną górską jednostką CRS.
Prezydent Francji, Emmanuel Macron przekazał na Twitterze wyrazy wsparcia dla rodzin ofiar. Macron podkreślił, że praca ratowników jest wyjątkowo niebezpieczna i wymaga narażania życia dla innych.
Ratując życie innych, narażają własne. W imieniu całego narodu przekazuję wyrazy naszego wsparcia rodzinom, przyjaciołom i kolegom tych francuskich bohaterów
- napisał Emmanuel Macron.
Minister spraw wewnętrznych Francji Gerard Darmanin przekazał, że w środę uda się na miejsce wypadku i złoży wyrazy współczucia rodzinom.