Arciom Sarokin to 37-letni anestezjolog ze szpitala klinicznego i pogotowia ratunkowego w Mińsku. To on ujawnił i przekazał dziennikarzom informacje o tym, że białoruskie władze kłamią na temat rzekomego odurzenia alkoholem Ramana Bandarenki. Prokuratura Generalna poinformowała, że lekarz "umyślnie i bez służbowej konieczności przekazał wyniki badań" Bandarenki, czym doprowadził do "poważnych konsekwencji".
Arciom Sarokin był członkiem zespołu operacyjnego w dniu śmierci Ramana Bandarenki. Informacje ws. opozycjonisty przekazał m.in. dziennikarce największego i niezależnego białoruskiego portalu internetowego TUT.by, Kaciarynie Baciarewicz, która również została zatrzymana przez milicyjny OMON.
Portal TVN24 informuje, że we wtorek (24 listopada) koledzy Sarokina ze szpitala w Mińsku zorganizowali akcję solidarności pod tytułem "0 promili". Ubrani w kombinezony i fartuchy ochronne medycy ustawili się rzędem pod ścianami z karteczkami zawierającymi napis "0 promili". Wideo z akcji opublikowano na portalu społecznościowym Telegram.
- Nie możemy zaakceptować faktu, że nasz przyjaciel i kolega jest zatrzymywany i oskarżany o działania, które nie są zasadniczo sprzeczne z prawem (…) Trudno o tym mówić bez emocji. Moim zdaniem cały zespół naszego szpitala stąpa teraz po bardzo cienkiej linii. Rozumiemy, że w podobnej sytuacji może znaleźć się absolutnie każdy - powiedział jeden z lekarzy uczestniczących w akcji.
Do śmierci opozycjonisty Ramana Bandarenki doszło w środę 11 listopada. Mężczyzna zauważył, że na ulicy ktoś zrywa biało-czerwono-białe dekoracje. Bandarenka wyszedł z domu, aby to zatrzymać. Został jednak pobity przez grupkę zamaskowanych mężczyzn, po czym przewieziono go na komisariat milicji. Następnie z ciężkimi obrażeniami ciała trafił do szpitala, gdzie niestety nie udało się go uratować.
Śmierć Ramana Bandarenki wywoła na całej Białorusi kolejną falę protestów, w której uczestniczyły dziesiątki tysięcy osób. Pod koniec ubiegłego tygodnia w cerkwi Zmartwychwstania Pańskiego na obrzeżach białoruskiej stolicy doszło do pogrzebu Bandarenki. W pożegnaniu opozycjonisty uczestniczyło tysiące ludzi. Przed świątynią ustawiła się długa na kilkaset metrów kolejka osób, które chciały pożegnać Bandarenkę.