W miniony czwartek (12 listopada) brytyjski premier spotkał się w swojej siedzibie z posłami Partii Konserwatywnej. W spotkaniu uczestniczył również członek Izby Gmin Lee Anderson, u którego później stwierdzono objawy choroby, a następnie potwierdzono zakażenie koronawirusem. Spotkanie pomiędzy premierem i Lee Andersonem trwało 35 minut.
"Zostałem poinstruowany przez służby sanitarne, aby udać się na dwutygodniową samoizolację po tym, jak miałem kontakt z osobą zakażoną koronawirusem. Jestem zdrowy, nie mam żadnych objawów. Nadal będę przewodzić naszej reakcji na koronawirusa" - napisał Boris Johnson na Twitterze.
Rzecznik Borisa Johnsona dodał, że premier Wielkiej Brytanii będzie kontynuował swoją pracę z biura na Downing Street. Poinformowano również, że trwają pracę nad umożliwieniem premierowi zdalnego uczestniczenia w pracach parlamentu. Sam Johnson planuje "kontynuować rozmowy z krajem w czasie samoizolacji".
BBC dotarło do wewnętrznej wiadomości, jaką premier Johnson rozesłał do posłów Partii Konserwatywnej po ogłoszeniu decyzji o samoizolacji. Premier zapewnia w niej że będzie stosował się do zaleceń służb sanitarnych pomimo tego, że w czasie spotkania z Lee Andersonem zachowywał dystans społeczny.
"Nie ma znaczenia, że czuję się dobrze - lepiej niż kiedykolwiek - ani to, że moje ciało pęka od przeciwciał, ponieważ już raz miałem to cholerstwo" - napisał Johnson, dodając, że "zasady to zasady, mają na celu zatrzymać rozprzestrzenianie się choroby".
Premier Boris Johnson zakaził się koronawirusem w marcu bieżącego roku. Kiedy jego stan się pogorszył, trafił na oddział intensywnej terapii, na którym spędził trzy dni. W późniejszych wypowiedziach Johnson wspominał, że jego choroba wcale nie musiała zakończyć się wyzdrowieniem.