Tysiące ludzi demonstrowały w niedzielę na ulicach Tbilisi. Gruzińska opozycja żąda powtórzenia wyborów parlamentarnych. Te, które odbyły się 31 października, uznała za sfałszowane.
Jeśli nie zostaną rozpisane przedterminowe wybory, to w jednoizbowym parlamencie zasiądzie tylko partia - rządzące Gruzińskie Marzenie. Osiem partii opozycyjnych zrzekło się mandatów.
Według wstępnych wyników wyborów - na razie niepotwierdzonych przez komisję wyborczą - partia Gruzińskie Marzenie zdobyła 48 proc. głosów, a partie opozycyjne łącznie 46 proc. - podaje euronews.com. Wśród opozycji najwięcej głosów - 27 proc. - zdobył Zjednoczony Ruch Narodowy, dawna partia rządząca założona przez Micheila Saakaszwiliego.
Ugrupowania opozycyjne zaplanowały zorganizowanie w najbliższym czasie trzech kolejnych demonstracji. 17 i 18 listopada w Tbilisi ma się odbyć tak zwany "milczący marsz”. W tych dniach do stolicy Gruzji przylatuje amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo.
Kolejna demonstracja została zaplanowana na 21 listopada. Wtedy gruzińska opozycja chce utworzyć żywy łańcuch na terenie całego kraju, aby w ten sposób zbojkotować drugą turę wyborów parlamentarnych w 17 okręgach jednomandatowych. Trzecia demonstracja ma się odbyć w dniu pierwszego posiedzenia parlamentu. Na razie jego konkretna data nie została ogłoszona.
Protesty w poprzednią niedzielę zostały rozpędzone przez policję m.in. z użyciem armatek wodnych.
W swoim raporcie wstępnym na temat wyborów obserwatorzy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie ocenili, że wybory miały konkurencyjny charakter i "podstawowe wolności były poszanowane".
"Tym niemniej powtarzane zarzuty dot. wywierania presji na wyborców i zacieranie granicy między partią rządząca a państwem zmniejszyły zaufanie społeczne do niektórych aspektów procesu wyborczego" - czytamy w raporcie. Według OBWE, wybory zostały prowadzone w "znacznie zmienionych ramach prawnych", które zapewniły "solidną podstawę do utrzymania demokratycznych wyborów".
Raport zauważa jednak, że "dominacja partii rządzącej w komisjach wyborczych negatywnie wpłynęła na postrzeganie ich bezstronności i niezależności".