Alaksandr Łukaszenka udzielił wywiadu wyemitowanego m.in. przez rosyjski Pierwyj Kanał. Odniósł się w nim m.in. do śmierci 31-letniego Ramana Bandarenki, który w czwartek wieczorem zmarł po tym, jak został brutalnie skatowany. Z nagrań zamieszczanych przez niezależne media wynika, że został zatrzymany przez milicjantów w cywilach i wepchnięty do nieoznakowanego radiowozu. Z kolei białoruskie MSW w oficjalnej wersji podaje, że mężczyzna został znaleziony przez funkcjonariuszy na podwórku i był już wówczas ciężko pobity.
Wyjaśnień w sprawie skatowania Bandarenki domaga się m.in. ONZ, a Unia Europejska wprost stwierdza, że za śmierć mężczyzny odpowiadają władze w Mińsku. - Ostrzegłem, że ta sprawa będzie się rozkręcać więc trzeba uczciwie i obiektywnie ją zbadać. […] Wszyscy zaczęli po raz kolejny obwiniać milicję, więc zadzwoniłem do prokuratora generalnego, żeby wziął pod kontrolę tę sprawę - powiedział Łukaszenka, cytowany przez Biełsat.
Prezydent Białorusi komentował też działania opozycji, która wciąż organizuje protesty ws. wyborów prezydenckich.
[Opozycja - red.] nie potrzebuje prawomocnych, powtórnych wyborów". Bo ona dąży do obalenia ustroju państwowego, do uczynienia z Białorusi prowincji Polski
- powiedział, dodając, że nie boi się sankcji ze strony Unii Europejskiej. - Niczego nie będą mogli ze mną zrobić - stwierdził.
O krajach byłego ZSRR mówi z kolei:
Musimy się łączyć i działać jednym frontem na arenie międzynarodowej. Tylko wtedy nasze narody będą mogły zachować możliwość samemu decydować o swoim losie
Z kolei w wywiadzie udzielonym 5 listopada Łukaszenka zagroził, że lekarze, którzy jadą do Polski, by pomóc w walce COVID-19, nie będą już mogli wrócić do kraju. - Każdemu należy pokazać swoje miejsce. Jeśli wyjadą za granicę, nie będzie odwrotu - mówił.