Zgodnie z tym, co podaje CNN, powodem takiego stanu rzeczy ma być decyzja Donalda Trumpa. Będący wciąż oficjalnie prezydentem Stanów Zjednoczonych republikanin nakazał ponoć amerykańskiemu Departamentowi Stanu, aby ten nie przekazywał Bidenowi kierowanych do niego wiadomości.
Zdaniem CNN Donald Trump nie może pogodzić się z porażką w wyborach prezydenckich i z tego powodu ma utrudniać prezydentowi-elektowi dostęp do informacji. "Dziesiątki listów nie zostały przekazane" - czytamy.
Pomimo trudności z uzyskaniem korespondencji od Departamentu Stanu Joe Biden utrzymuje stały kontakt ze światowymi przywódcami. Odbył już rozmowy telefoniczne z przywódcami Kanady, Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Irlandii.
CNN podkreśla jednak, że zespół Bidena wciąż "wolałby korzystać z zasobów Departamentu Stanu", ponieważ w obecnej sytuacji pozbawiony jest zaplecza logistycznego i tłumaczeniowego. Joe Bidenowi nie są przekazywane również raporty wywiadu, które codziennie lądują na biurko Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Kłopoty z dostępem do informacji mogą potrwać aż do 20 stycznia, kiedy to Joe Biden zostanie oficjalnie zaprzysiężony na urząd Prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Joe Biden podczas przemówienia w Wilmington stwierdził, że pozwy Trumpa nie powstrzymają go od prawnego przejęcia urzędu prezydenta. Nowy przywódca odniósł się do działań swojego konkurenta, który ubiegał się o reelekcję:
To, że Donald Trump nie uznał wyborczej porażki, jest żenujące
- przyznał Biden.
Polityk Demokratów zaznaczył, że nieuznanie jego zwycięstwa przez Republikanów nie ma znaczenia dla procesu planowania strategii nadchodzącej kadencji. Biden zapowiedział, że do 20 stycznia zamierza nadal aktywnie działać.
Nowo wybrany prezydent zauważył, że Republikanie zostali "lekko zastraszeni" przez Trumpa. Biden podkreślił, że ma nadzieje porozmawiać w najbliższym czasie z Mitchem McConnellem, który jest przedstawicielem republikańskiej większości w Senacie.