Jak informuje agencja AFP, do kradzieży doszło 1 listopada w Duisburgu. By dostać się do skarbca urzędu celnego złodzieje przewiercili dziurę z sąsiedniego pomieszczenia w piwnicy budynku. Z wnętrza zabrali gotówkę o wartości aż 6,5 mln euro. Później odjechali białą furgonetką i jak dotąd policji nie udało się natrafić na ich trop.
"Włamanie zaplanowano i przeprowadzono w profesjonalny sposób" - podkreśliła w oświadczeniu policja z Duisburga. Za pomoc w odnalezieniu sprawców kradzieży wyznaczono nagrodę w wysokości 100 tys. euro. Policja opublikowała też zdjęcia, które przekazał jej jeden ze świadków zdarzenia.
Świadkowie twierdzą, że odgłosy wiercenia słyszeli około godz. 6 rano. Według ich relacji, o godz. 9 trzech mężczyzn ubranych w ciemne ubrania robocze i czapki zimowe zaczęło pakować ładunek do białej furgonetki z przesuwanymi drzwiami. W tym celu kilkukrotnie wchodzili i wychodzili z budynku urzędu celnego. Następnie odjechali z miejsca kradzieży.
Inny świadek zauważył natomiast mężczyznę obchodzącego urząd celny, który później wsiadł do samochodu i odjechał w tym samym kierunku co furgonetka.
Jak przypomina AFP, w kilku ostatnich latach w Niemczech dochodziło do wielu podobnych, spektakularnych kradzieży - m.in. w bankach i muzeach. W lutym sąd orzekł karę więzienia dla trzech mężczyzn, których łupem padła 100-kilogramowa złota moneta ("Wielki Liść Klonu") przechowywana w jednym z berlińskich muzeów. "Skok" miał miejsce w 2017 r. Z kolei w 2019 r. z muzeum Grünes Gewölbe znajdującym się w Pałacu Królewskim w Dreźnie skradziono ogromną ilość biżuterii. O wartości łupu niech świadczy fakt, że za pomoc w ujęciu złodziei zaoferowano ponad pół miliona euro.