W sobotę najważniejsze amerykańskie media ogłosiły, że zwycięzcą wyborów prezydenckich w USA został kandydat demokratów Joe Biden. Tego samego dnia polityk wygłosił pierwsze przemówienie jako prezydent-elekt.
Według Associated Press Biden zdobył jak dotąd 290 głosów elektorskich - do wygranej potrzeba ich 270. Jego konkurent, a jednocześnie urzędujący prezydent Donald Trump ma ich na koncie 214.
Choć krótko po zamknięciu lokali wyborczych Trump twierdził, że wygraną ma już w kieszeni. Jednak w momencie, gdy przewagę zaczął uzyskiwać Biden, prezydent USA zażądał, by liczenie głosów zostało zakończone, wskazując na rzekome fałszerstwa związane z głosami korespondencyjnymi. Jego sztab zapowiedział już, że twierdzenia o nieprawidłowościach spróbuje udowodnić na drodze sądowej.
Trump ani myśli pogodzić się z przegraną, o czym najlepiej świadczy jego aktywność na Twitterze. W niedzielę prezydent USA zamieścił w serwisie serię wpisów, w których - nie po raz pierwszy - zasugerował ponownie sugerując, że wybory zostały "ukradzione".
"Powinniśmy przyjrzeć się procesowi głosowania, jak i samym zarzutom. Widzimy wiele oświadczeń składanych pod przysięgą, które mówią, że doszło do oszustw wyborczych. W historii tego kraju dochodziło już do nieprawidłowości wyborczych" - wskazywał Trump.
Wspominając o "problemach systemowych" prezydent USA próbował sugerować, że karty do głosowania nadesłane pocztą nie były w przejrzysty sposób "uwierzytelniane". "Jeśli w systemie jest problem z uwierzytelnianiem, miałoby to poważny wpływ na CAŁE WYBORY. Niepokoi mnie to, że mieliśmy ponad sto milionów kart do głosowania korespondencyjnego w miastach takich jak Filadelfia i Detroit, znanych z długiej serii - delikatnie to ujmując - problemów wyborczych" - napisał amerykański przywódca.
"Uważamy, że ci ludzie to złodzieje. To były ukradzione wybory" - stwierdził w kolejnym wpisie, nie wskazując jednak, kogo dokładnie ma na myśli. Wśród oskarżeń nie zabrakło również tych związanych z korupcją. "Tam, gdzie miało to znaczenie, ukradli to, co musieli ukraść" - zakończył Trump.
Przy wszystkich wspomnianych wpisach amerykańskiego prezydenta Twitter zamieścił ostrzeżenie, że zawarte w nich twierdzenia o rzekomych fałszerstwach nie zostały potwierdzone.