Joe Biden coraz bliżej zwycięstwa w wyborach prezydenckich. Były wiceprezydent USA ma już 254 głosy elektorskie podczas gdy jego rywal prezydent Donald Trump 214. W pięciu kluczowych stanach nadal trwa liczenie głosów. Sztab prezydenta USA kwestionuje jednak uczciwość wyborów i zapowiada pozwy sądowe.
Taką sytuację przewidział Bernie Sanders, jeden z kontrkandydatów Bidena w prawyborach w Partii Demokratycznej. 24 października polityk był gościem The Tonight Show. Prowadzący program Jimmy Fallon przypomniał, że ze względu na głosy korespondencyjne, wyniki wyborów nie będą od razy znane. Sanders powiedział wówczas, że ma nadzieje, że Amerykanie to zrozumieją, bo martwi go jeden z możliwych scenariuszy, który jest związany z liczeniem głosów.
Sanders wyjaśnił, że w Michigan, Pensylwanii i Wisconsin będzie bardzo dużo głosów korespondencyjnych. Ostatecznie okazało się, że w Michigan było ich więcej niż głosów oddanych w lokalach. - Inaczej niż w stanach takich jak Floryda czy Vermont, nie będą mogli zacząć liczenia tych głosów przed dniem wyborów, albo nawet przed zamknięciem lokali wyborczych. Stany będą musiały "przerobić" miliony głosów korespondencyjnych - mówił.
Demokraci chętniej zagłosują listownie, Republikanie chętniej pójdą do lokali wyborczych. Więc pierwsze głosy, które zostaną policzone, będą tymi oddanymi w lokalu, republikańskimi. Może być tak, że o 22 w noc wyborczą Trump będzie wygrywał w Michigan, Pensylwanii, Wisconsin i wystąpi w telewizji, żeby powiedzieć "Dziękuję Amerykanom za reelekcję, już po wszystkim, dobrego dnia". Ale w kolejnych dniach policzone zostaną głosy korespondencyjne i okaże się, że to Biden wygrał w tych stanach. I wtedy Trump powie "Mówiłem, że to wszystko oszustwo! Mówiłem, że głosy korespondencyjne są sfałszowane! Nie opuszczę urzędu
- przewidywał Sanders.
W Stanach Zjednoczonych trwają protesty związane z wyborami prezydenckimi. Manifestują zarówno zwolennicy demokraty Joe Bidena, jak i obecnego prezydenta, republikanina Donalda Trumpa. W Stanach Zjednoczonych wciąż trwa liczenie głosów po zakończonych wyborach.
Jak informuje CNN, wyborcy Trumpa - zależnie od hrabstwa i obecnego lidera głosowania - domagają się zaprzestania liczenia lub dalszego liczenia głosów. Dzisiejszej nocy przed centrum wyborczym w Phoenix w Arizonie zebrał się tłum zwolenników prezydenta Donalda Trumpa. Demonstranci domagali się dalszego liczenia głosów. Część manifestantów miała ze sobą broń. Według cząstkowych danych, w Arizonie, kluczowym stanie dla Donalda Trumpa, zwyciężył demokrata Joe Biden. Zwolennicy republikańskiego prezydenta chcieli wejść do budynku, w którym liczono głosy. Chcieli także wyjaśnień w sprawie rzekomych nieprawidłowości.
W Arizonie po kolejnej turze liczenia głosów zmniejszyła się różnica głosów między Joe Bidenem a Donaldem Trumpem. Według szacunków w tym stanie do policzenia zostało jeszcze nieco ponad pół miliona głosów. Jeśli około 58 procent z nich będzie oddanych na Donalda Trumpa, to kandydat republikanów wyprzedzi demokratę i zdobędzie 11 głosów elektorskich.
Jednakże, po przeliczeniu większości głosów, prowadzi Joe Biden. Kandydat demokratów potrzebuje do ostatecznego zwycięstwa wygranej w dwóch stanach. Z kolei prezydent Donald Trump musiałby wygrać jeszcze w czterech stanach, aby zdobyć reelekcję. Głosy liczone są, prócz Arizony, w Nevadzie, Georgii, Karolinie Północnej i Pensylwanii. W pierwszych dwóch stanach wyniki powinny być znane do godziny 18 polskiego czasu.