Komisje wyborcze w Stanach Zjednoczonych powoli zaczynają liczyć głosy oddane w wyborach prezydenckich. Na oficjalne wyniki trzeba będzie jednak poczekać do kilku dni. Powodem takiej sytuacji jest ogromne zainteresowanie głosowaniem korespondencyjnym i dłuższy czas sumowania wyników.
Cząstkowe wyniki wyborów pokazują, że dystans między Donaldem Trumpem i Joe Bidenem jest bardzo mały. Na przykład po zliczeniu 70 proc. głosów w Teksasie okazało się, że różnica między kandydatami wynosi zaledwie pięć tysięcy na ponad siedem milionów oddanych głosów. Tym bardziej media z coraz większą uwagą śledzą doniesienia o wynikach wyborów w jednym z hrabstw.
Chodzi o hrabstwo Vigo w stanie Indiana. To właśnie tu od ponad 60 lat wyborcy wskazują zwycięskiego kandydata w wyborach prezydenckich. Z sondażu Emerson College opublikowanego w niedzielę 1 listopada wynika jednak, że Joe Biden i Donald Trump mogą liczyć na równo 48 proc. głosów z tego hrabstwa.
W wyborach w 2016 roku w hrabstwie tym wygrał Donald Trump, zdobywając o 14 punktów procentowych więcej od Hillary Clinton. W 2008 i 2012 roku w regionie tym jednoznacznie wygrał kandydat demokratów - Barack Obama. Trudno więc przewidzieć, kogo ostatecznie wskażą mieszkańcy tego regionu. Jak zauważa "Independent", Indiana jest stanem wiceprezydenta Mike'a Pence'a i nowej sędzi Sądu Najwyższego Amy Coney Barrett, co może oznaczać, że mieszkańcy hrabstwa zdecydują się poprzeć republikanów.