Protesty przeciw wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego zakazującemu aborcji embriopatologicznej dotarły także do Norwegii. Strajki odbyły się między innymi w Oslo, Trondheim, Stavanger, Tromsø, Haugesund, Bergen i wielu innych norweskich miastach.
W wywiadzie na temat zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce dla portalu VG wypowiedział się Nicholas Wilkinson, rzecznik partii SV (Socjalistycznej Partii Lewicy) ds. Polityki zdrowotnej.
To okropne. Prawa kobiet są deptane w Polsce. Norwegia nie może patrzeć na niesprawiedliwość. Musimy i możemy działać teraz. Można jeździć z Polski do Norwegii. Możemy pomóc tym kobietom, jeśli będziemy współpracować z innymi krajami w Europie przy otwieraniu szpitali i zapewnianiu lekarstw, których te kobiety potrzebują.
Polityk zapewniał, że w tym wypadku nie powinny obowiązywać opłaty za wykonanie aborcji, które dotyczy wszystkich obcokrajowców. Tłumaczył, że Norwegia nie poniesie z tego tytułu dużych kosztów. Zaznaczył, że wprowadzenie zakazu wcale nie zmniejszy liczby dokonywanych aborcji, ponieważ kobiety będą dalej to robić tylko w nielegalny sposób.
Norweskie organizacje pozarządowe poparły protesty Polonii. Organizacja Human-Etisk Forbund Rogaland napisała na Facebooku:
Kobiety powinny mieć prawo decydować o własnym ciele i własnym życiu. Stoimy razem z Polkami, nie jesteście same! Popieramy ich podstawowe prawa człowieka, które polski rząd obecnie odbiera. Cóż, aborcja jest w Polsce praktycznie zakazana.
W przeciwieństwie do Polski Norwegia dopuszcza aborcję na żądanie kobiety w pierwszych 12 tygodniach ciąży. Z przyczyn prawnych, eugenicznych lub medycznych aborcja jest możliwa do 18 tygodnia ciąży za zgodą odpowiedniej komisji. Po tym terminie można zwrócić się do "rady aborcyjnej" z wnioskiem o uwzględnienie szczególnych warunków medycznych lub eugenicznych.