Naukowcy: Protesty Black Lives Matter nie wpłynęły na rozwój epidemii w Stanach Zjednoczonych

Protesty Black Lives Matter nie przyczyniły się do eskalacji epidemii koronawirusa w Stanach Zjednoczonych, a w dużych miastach, w których się odbywały, nie spowodowały wzrostu liczby przypadków zachorowań na COVID-19 - wynika ze wstępnych badań naukowców opublikowanych m.in. w "Wall Street Journal". Wymieniono sześć powodów tego stanu rzeczy - m.in. taki, że manifestacje odbywały się na świeżym powietrzu.

W "Wall Street Journal" opublikowano badania przeprowadzone przez National Bureau of Economic Research. Dotyczą one wpływu protestów ruchu Black Lives Matter na rozwój epidemii koronawirusa. Manifestacje odbywały się w wielu amerykańskich stanach od 25 maja, gdy podczas policyjnej interwencji zmarł czarnoskóry mieszkaniec Minneapolis, George Floyd. Eksperci ds. zdrowia publicznego alarmowali wówczas, że mogą doprowadzić do dużego wzrostu liczby przypadków koronawirusa.

Zobacz wideo Były ambasador RP w USA o zabójstwie George'a Floyda

USA. Naukowcy: Protesty Black Lives Matter nie wpłynęły na rozwój epidemii koronawirusa

Choć Stany Zjednoczone mierzą się obecnie z dużym przyrostem zakażeń i drugą falą koronawirusa, z ustaleń naukowców wynika, że protesty BLM nie przyczyniły się do rozwoju epidemii. By to zbadać, porównano przyrosty zakażeń w poszczególnych stanach i miastach.

W National Bureau of Economic Research czytamy, że "nie było znaczącej rozbieżności w trendach zachorowań na COVID0-19 po protestach w regionach, w których manifestacje się odbywały, oraz w tych, w których protestów nie było.

Naprawdę nie było danych, które pozwalałyby stwierdzić, że widzieliśmy skoki zakażeń w wyniku protestów

- mówi cytowana przez Vice.com epidemiolożka i specjalistka od chorób zakaźnych, dr Saskia Popescu, epidemiolog chorób zakaźnych.

Eksperci wskazują na sześć przyczyn, dla których mogło się tak stać. Przytaczamy je za portalem Vice.com poniżej:

  1. Protesty odbywały się na zewnątrz, a do zakażeń koronawirusem dochodzi głównie w pomieszczeniach
  2. Protestujący w większości nosili maski ochronne
  3. Protestowali głównie ludzie młodzi. Naukowcy przyznają jednak, że mogli roznosić wirusa dalej: "Wśród protestujących mogło być wiele bezobjawowych lub łagodnych infekcji, o których nigdy nie usłyszymy". Z drugiej jednak strony - wskazują eksperci - w wielu stanach podczas protestów zachęcano manifestantów do poddawania się testom (budowano nawet specjalne punkty na trasach demonstracji) - wyniki pokazały, że zakażonych było niewielu demonstrantów. Przykładowo, w Massachusetts 2,5 proc. testów demonstrantów dało wynik pozytywny, co władze określiły jako "dość zgodne" z liczbami w całym stanie
  4. Protestujący stanowili niewielką część całej populacji - łącznie wzięło w nich udział ok. 6 procent dorosłych.
  5. Protesty zmusiły innych do pozostania w domu i paradoksalnie spowodowały zwiększenie dystansu społecznego przez osoby, które nie brały udziału w protestach. Z ustaleń amerykańskich badawczy wynika, że część osób bała się, że podczas demonstracji dojdzie do eskalacji przemocy, inni zakładali, że ruch uliczny będzie zbyt duży. Część obawiała się wreszcie rozprzestrzenienia epidemii i również zostawała w domu.

Co więc było przyczyną wzrostów zakażeń w USA? Eksperci wskazują, że przyczyniły się do tego spotkania w zamkniętych pomieszczeniach, m.in. w barach, restauracjach, salonach fryzjerskich czy w biurowcach.

Więcej o: