Kozakiewicz stwierdził, że protesty na Białorusi przybrały zorganizowany charakter i stały się skrajnie radykalne. Z jego słów wynika, że na ulice Mińska i innych białoruskich miast wychodzą "
radykałowie, anarchiści i pseudokibice".
- W imieniu MSW oświadczam: nie zejdziemy z ulic i zaprowadzimy porządek w kraju. Funkcjonariusze organów spraw wewnętrznych i żołnierze wojsk wewnętrznych w razie konieczności będą używać środków specjalnych i broni palnej - powiedział wiceminister spraw wewnętrznych Białorusi.
Z doniesień obrońców praw człowieka wynika, że podczas niedzielnych protestów na Białorusi zatrzymano ponad 260 osób. Ofiarami represji padli także dziennikarze - szacuje się, że zatrzymano 20-40 pracowników mediów. Milicja próbowała brutalnie rozpędzać manifestantów, używając w tym celu m.in. armatek wodnych i granatów hukowych.
Protesty na Białorusi wybuchły 9 sierpnia, po zakończeniu wyborów prezydenckich, które rzekomo wygrał Alaksandr Łukaszenka. Przeciwnicy jego władzy podnoszą, że wybory zostały sfałszowane, a kontrkandydaci urzędującego prezydenta padli ofiarą represji. Wyniku ostatnich wyborów na Białorusi nie uznała m.in. Unia Europejska. Zaprzysiężenie Alaksandra Łukaszenki odbyło się w tajemnicy.