"Walki toczą się dalej na całej linii. Najbardziej intensywne bitwy toczą się na północy i dalekim południu. Przeciwnik nieustannie próbuje posuwać się naprzód, ale nie udaje mu się to dzięki zdecydowanym działaniom jednostek armii obrony" - poinformowała w niedzielę wieczorem na Twitterze rzeczniczka Ministerstwa Obrony Armenii Shushan Stepanyan.
Przywódca Górskiego Karabachu Arajik Harutiunian ogłosił w niedzielę po południu na Twitterze, że "w ramach samoobrony, w odpowiedzi na trwające wiele dni celowe ostrzały z zakazanej amunicji kasetowej" nakazał zbombardowanie obiektów wojskowych w Gandży w zachodnim Azerbejdżanie.
"Neutralizacja obiektów wojskowych w Gandży była aktem pokojowym mającym na celu otrzeźwienie agresorów z Turcji i Azerbejdżanu, którzy szeroko wykorzystują terrorystów przeciwko Ormianom z Górskiego Karabachu" - dodał. "Nie celowaliśmy i nie będziemy celować w infrastrukturę gospodarczą i cywilną w Azerbejdżanie, skupiamy się jedynie na infrastrukturach wojskowych, które stanowią zagrożenie dla istnienia pokojowo nastawionej ludności cywilnej Górskiego Karabachu" - podkreślił.
Arajik Harutiunian zaznaczył, że "wojna nie jest wymierzona przeciwko ludności Azerbejdżanu", która cierpi "z powodu nieodpowiedzialnego i lekkomyślnego zachowania azerbejdżańskiego wojskowo-politycznego przywództwa" wspieranego przez Turcję.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Azerbejdżanu poinformowało w komunikacie, że w niedzielę siły zbrojne Armenii "kontynuowały ostrzał rakietowy wymierzony w ludność cywilną i infrastrukturę cywilną w mieście Tatar, a także w mieście Horadiz".
"Drugie co do wielkości miasto Azerbejdżanu, Gandża, znalazło się pod ostrzałem rakietowym z terytorium Armenii. W wyniku celowego ostrzału Armenii zginęło do tej pory 22 azerbejdżańskich cywilów, w tym 2 uczniów, a 74 zostało rannych" - czytamy w oświadczeniu strony azerbejdżańskiej.
"Celowe ataki na ludność cywilną i obiekty cywilne ze strony Armenii stanowią rażące naruszenie prawa międzynarodowego, w tym międzynarodowego prawa humanitarnego" - podkreśla MSZ Azerbejdżanu.
Rzeczniczka Ministerstwa Obrony Armenii w odpowiedzi na doniesienia dotyczące ataku oświadczyła, że "z terytorium Armenii w kierunku Azerbejdżanu nie otwiera się żadnego ognia".
Armeńskie władze poinformowały w niedzielę o pociskach skierowanych przez Azerbejdżan m.in. na Stepanakert, największe miasto Górskiego Karabachu. Z kolei prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew napisał na Twitterze o "wyzwoleniu spod okupacji miasta Dżyrakan i okolicznych wniosek". "Nie żyje armia Azerbejdżanu! Górski Karabach to Azerbejdżan" - skomentował polityk.
Od tygodnia armia Azerbejdżanu atakuje pozycje miejscowych separatystów i jednostek Armenii, aby odzyskać kontrolę nad regionem. Walczący informują o ofiarach i rannych zarówno wśród żołnierzy, jak i cywilów.
Konflikt między Armenią i Azerbejdżanem o Górski Karabach trwa od co najmniej 22 lat. Na przełomie lat 80 i 90-tych XX wieku doszło do otwartej wojny, w której zginęło ponad 30 tysięcy osób. Od 1994 roku w regionie obowiązuje porozumienie o zawieszeniu broni, które wielokrotnie naruszali żołnierze Armenii i Azerbejdżanu. Erywań wspiera mieszkających w Górskim Karabachu Ormian, a Baku uważa, że teren ten należy do Azerbejdżanu.
Przedstawiciele Armenii i Azerbejdżanu zapowiadają, że usiądą do stołu, gdy w Górskim Karabachu zamilkną karabiny i nie będzie tam ani jednego żołnierza strony przeciwnej. Zdaniem niezależnych obserwatorów, to bardzo trudny do spełnienia warunek. O zaprzestanie walk i podjęcie negocjacji apeluje do władz w Erywaniu i Baku międzynarodowa społeczność.