UE zgodziła się na sankcje wobec białoruskiego reżimu. Białoruś odpowiada

Jest ostateczna zgoda w Unii Europejskiej na sankcje wobec białoruskiego reżimu. Nocne ustalenia przywódców 27 krajów na szczycie zostały zatwierdzone w tak zwanej procedurze pisemnej. "Białoruś wprowadza od piątku sankcje wizowe w związku z sankcjami wizowymi UE" - poinformowało białoruskie ministerstwo spraw zagranicznych.

Brukselska korespondentka Polskiego Radia Beata Płomecka ustaliła, że do godz. 11 nikt nie zgłosił sprzeciwu, a to oznacza, że sankcje zostały zatwierdzone. Wszystkie procedury zostały więc przyspieszone. Jeszcze w nocy dyplomaci sugerowali, że będą one sfinalizowane w przyszłym tygodniu. Okazało się jednak, że od rana rozpoczęły się przygotowania do zatwierdzenia ustaleń ze szczytu.

Będą sankcje personalne na osoby odpowiedzialne za fałszowanie wyborów na Białorusi i stosowanie przemocy! Rada Europejska odblokowała proces sankcyjny. Polskie stanowisko poparte przez wszystkich członków UE

- napisał wiceszef MSZ Marcin Przydacz.

Po południu decyzja o nałożeniu sankcji wobec białoruskiego reżimu zostanie opublikowana w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej i wtedy będzie wiadomo, kto dokładnie został objęty restrykcjami. Na czarnej unijnej liście jest 40 nazwisk. Wiadomo, że nie ma na niej Aleksandra Łukaszenki. W tej sprawie były w Unii różnice zdań. Kraje skandynawskie argumentowały, że trzeba pozostawić możliwość nawiązania dialogu i doprowadzić do rozwiązania kryzysu.

Białoruś odpowiada na sankcje

Białoruskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych na Facebooku odniosło się do przyjętych przez Unię Europejską sankcji.

W związku z przyjętymi przez UE sankcjami wizowymi wobec szeregu białoruskich urzędników także strona białoruska wprowadza w życie od dziś odwetową listę sankcyjną. Zgodnie z przyjętą cywilizowaną praktyką dyplomatyczną nie będziemy jej publikować. Ujednolicona lista osób niebędących podróżami działa również w ramach stowarzyszeń integracyjnych, w skład których wchodzi Białoruś

- czytamy w oświadczeniu. MSZ stwierdziło w nim także, że swoją decyzją Rada UE "oddaliła od siebie swego sąsiada - Białoruś", a także że sankcje są karą za to, że nie kraj ten nie zgodził się na zrealizowanie "ultymatywnych żądań, których nie spełniłoby żadne szanujące się państwo".

Urzędnicy podejmujący takie decyzje w UE świetnie zdają sobie sprawę, że to utopia - wszelkie podobne ataki odbijają się na ludziach, ich bezpieczeństwie, dobrobycie i na gospodarce. Dlatego nie potrzeba hipokryzji. Właśnie za sprawą takich cynicznych i bezdusznych decyzji powstaje wizerunek eurobiurokracji, który odstrasza i niepokoi zarówno wewnątrz UE, jak i wśród wielu zewnętrznych partnerów.
Jesteśmy za dialogiem i zrozumieniem. Ale jako suwerenne państwo jesteśmy też zdeterminowani, choć nie bez żalu, aby reagować na nieprzyjazne działania, aby naturalnie chronić nasze interesy narodowe

- podkreślił białoruski resort spraw zagranicznych w komunikacie.

"Nie dla przemocy!"

Ambasadorzy krajów Unii Europejskiej oraz Wielkiej Brytanii, USA, Szwajcarii i Japonii ustawili się na schodach rezydencji jednego z zachodnich dyplomatów. Był wśród nich również Ambasador Polski. Artur Michalski trzymał kartkę z napisem "Nie dla przemocy!". Podobne karty z napisami w swoich językach ojczystych trzymali pozostali ambasadorzy.

Dyplomaci napisali na Facebooku, że w ciągu ostatnich czterech i pół miesiąca byli świadkami realizowania przez Białorusinów zasady niestosowania przemocy w swoich manifestacjach. Jak przypomnieli, demonstranci żądają szacunku dla podstawowych praw obywatelskich i politycznych. "Z tego powodu jesteśmy nimi zachwyceni i wykorzystując okazję, wzywamy wszystkich przedstawicieli władz, aby brali z nich przykład" - napisali zachodni dyplomaci.

Zobacz wideo Starcia na Białorusi po sekretnym zaprzysiężeniu Łukaszenki
Więcej o: