Oficjalnie papież Franciszek nie zdecydował się na spotkanie z Mike'em Pompeo z powodu toczącej się w Stanach Zjednoczonych kampanii prezydenckiej, której finał odbędzie się już 3 listopada. Pomimo braku zaproszenia przez papieża, w tym tygodniu sekretarz stanu USA przemawiał na konferencji poświęconej wolności religijnej, którą zorganizowała - bez porozumienia z głową Kościoła - amerykańska ambasada w Watykanie.
Szef watykańskiej dyplomacji arcybiskup Paul Richard Gallagher ocenił w rozmowie z agencją Ansa, że wspomnianą konferencję można potraktować jako nic innego niż próbę wciągnięcia Franciszka w polityczny, kampanijny wyścig. "Właśnie dlatego papież nie spotka się z sekretarzem stanu Mike'em Pompeo" - oświadczył Gallagher.
"The Guardian" sugeruje jednak, że spięcie na linii Watykan - USA ma jeszcze jedno, już mniej oficjalne podłoże. Franciszek miał nie przyjąć u siebie Pompeo, gdyż ten, na łamach pisma "First Things", skierował w stronę watykańskich władz apel, by nie przedłużały umowy zawartej dwa lata temu z Chinami. Jak argumentował - z powodów etycznych.
Szczegóły porozumienia nigdy nie zostały upublicznione, ale nieoficjalnie mówi się, że dzięki niemu Watykan zyskał wpływ na nominacje katolickich biskupów w Chinach. Franciszek miał też zaakceptować ośmiu biskupów mianowanych wcześniej bez jego zgody przez Pekin.
W trakcie wizyty na Półwyspie Apenińskim Pompeo spotkał się natomiast z premierem Włoch Giuseppe Conte oraz szefem ministerstwa spraw zagranicznych tego kraju Luigim Di Maio. Współpracownik Donalda Trumpa dał wówczas jasno do zrozumienia, że jest zaniepokojony możliwym zwiększeniem wpływu Chin na włoską gospodarkę.