Na początku lat 90. XX wieku Siergiej Torpa doznał objawienia, po którym przyjął, że jest reinkarnacją Chrystusa. Mężczyzna nadał sobie imię "Wissarion" i otworzył wspólnotę, która trwała nieprzerwanie od niemal 30 lat. Jako przywódca założonego przez siebie Kościoła Ostatniego Testamentu nadzorował wspólnotę, przypominającą sektę, która osiedliła się w "Mieście Słońca" w kraju Krasnojarskim na dalekiej Syberii.
Przez lata mężczyźnie udało się przekonać do siebie wyznawców z całego świata. Osoby te przekazywały mu znaczące kwoty, które miały wspierać jego "kościół". Według Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej "Wissarion" wyłudzał pieniądze od swoich wyznawców, a także stosował przemoc fizyczną i psychiczną wobec wiernych.
Śledczy dodali, że dwóch wyznawców miało odnieść ciężkie uszkodzenia ciała. Poza Siergiejem Torpą w sprawie zatrzymano też dwóch mężczyzn, którzy mieli pomagać mu w zarządzaniu wspólnotą.
Działania przywódcy wspólnoty były sprzeczne z tym, co sam głosił w Kościele Ostatniego Testamentu. Mężczyzna wmawiał wiernym, że stworzył syberyjską "Ziemię Obiecaną", a osoby dołączające do jego wyznawców mieli żyć w idealnej, samowystarczalnej społeczności, w której nie ma agresji i przemoc. Były milicjant od 1991 roku ostrzegał też przed nadchodzącym końcem świata. Jego nauki są połączeniem niektórych idei prawosławia z buddyzmem.
W "Ziemi Obiecanej" mogły zamieszkać tylko te osoby, które pozbyły się swoich dóbr materialnych i przekazały je na rachunek sekty. Przywódca wymaga od wiernych skromności - jej członkowie nie mogą spożywać mięsa, herbaty, kawy, cukru, alkoholu i produktów z pszenicy. Nie korzystają też z pieniędzy i nie mogą palić tytoniu. Tymczasem sam "Wissarion" jeździł land cruiserem i często podróżował po świecie, by zdobywać nowych wyznawców.