Środki bojowe zostały zniszczone zgodnie z procedurami i zasadami OPCW [Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej - przyp. red.], co zostało odpowiednio udokumentowane. Dlatego wszelkie spekulacje, że Rosja nadal produkuje lub przechowuje stare zapasy chemicznych środków bojowych są oczywiście dezinformacją
- powiedział, jak cytuje rosyjska agencja prasowa TASS, Siergiej Naryszkin. Jak dodał, trujące substancje nie były obecne w ciele rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, kiedy przewożono go z Rosji do niemieckiej kliniki.
W ciele Nawalnego nie wykryto żadnych oznak obecności trujących substancji, nie było ich. (...) Kiedy wyjeżdżał z Rosji, w jego ciele nie było żadnych toksycznych ani trujących substancji
- stwierdził szef rosyjskiego wywiadu zagranicznego.
Aleksiej Nawalny stracił przytomność, lecąc samolotem z Tomska do Moskwy. Pilot lądował w Omsku i tam przez dwa dni opozycjonistą zajmowali się rosyjscy lekarze. Omscy specjaliści przekonywali, że pacjenta nie otruto, a jedynie ma kłopoty z metabolizmem. Rodzina i współpracownicy Nawalnego, nie uwierzyli w ich słowa i przetransportowali polityka do Berlina. Tam stwierdzono, że opozycjonistę próbowano otruć bojowym preparatem z grupy substancji nowiczok o działaniu paralityczno-drgawkowym. Taką informację potwierdziły także dwa niezależne laboratoria z Francji i Szwecji.
Stan Nawalnego poprawił się. W poniedziałek klinika Charite w Berlinie przekazała, że został odłączony od respiratora i jest w stanie oddychać samodzielnie, a także samodzielnie wstawać. Zapowiedział, że chce wrócić do Rosji. Odmówił także współpracy z rosyjskimi śledczymi, którzy chcieli badać sprawę jego otrucia wraz ze służbami z Niemiec.
Czytaj więcej: "New York Times": Aleksiej Nawalny planuje wrócić do Rosji, aby "kontynuować swoją misję"