Mike Pompeo nie oskarżył wprost Moskwy o otrucie Aleksieja Nawalnego. Powiedział jednak, że ludzie na całym świecie mogą wyciągnąć takie wnioski. "Kiedy widzą próbę otrucia dysydenta uznają, że jest znaczne prawdopodobieństwo, że polecenie wyszło od wysokich rangą przedstawicieli Rosji. To nie jest dobre dla Rosjan” - stwierdził szef amerykańskiej dyplomacji w rozmowie z konserwatywnym publicystą Benem Shapiro.
Mike Pompeo dodał, że kraje, które chcą odgrywać znaczącą rolę w światowej polityce nie mogą angażować się w tego rodzaju działania. Zamiast tego powinny promować wolność i demokrację. "Uważam, że świat dojrzał do tego by nie traktować takich zachowań jako normalne. To okaże się kosztowne dla Rosji” - dodał Pompeo.
Sekretarz stanu USA powiedział też, że Stany Zjednoczone i ich europejscy sojusznicy jasno wyrazili wobec Rosji swoje oczekiwanie ukarania osób odpowiedzialnych. "Zrobimy wszystko by doprowadzić do ustalenia sprawców” - zapowiedział szef amerykańskiej dyplomacji.
Aleksiej Nawalny od 20 sierpnia jest w śpiączce i przebywa w berlińskiej klinice Charite. 7 września wybudzono go ze śpiączki. Niemieccy lekarze poinformowali najpierw, że rosyjskiego opozycjonistę próbowano otruć. Następnie wskazali, że użyto do tego substancji bojowej z rodziny trucizn nowiczok. O wyjaśnienie wszelkich okoliczności zamachu zaapelowały do Rosji kraje grupy G-7 oraz NATO.
Rosyjski MSZ twierdzi natomiast, że wokół sprawy Nawalnego "wciąż narasta histeria". Resort oświadczył, że ciągle stara się uzyskać od strony niemieckiej dane dot. wyników badań opozycjonisty, ale dotąd ich nie otrzymało. Zarzucono, że Berlin nie odpowiedział "szybko i w konstruktywny sposób" na wnioski strony rosyjskiej. Moskwa opisała sytuację jako "ogromną kampanię dezinformacyjną", które celem ma być nie zadbanie o zdrowie Nawalnego, a "mobilizowanie do nałożenia sankcji".