Władimir Putin w rozmowie z państwową telewizją Rossija 1 podkreślił, że uznaje wybory przeprowadzone na Białorusi 9 sierpnia za ważne i prawomocne. - My od razu uznaliśmy je za prawomocne i jak wiecie pogratulowałem Alaksandrowi Łukaszence zwycięstwa - stwierdził. Jak dodał, niektórzy mogą mieć wątpliwości co do uczciwości plebiscytu, ale "nie ma nic idealnego na świecie, ani w polityce, ani w gospodarce, ani w sferze społecznej". - Ja też mam wątpliwości, czy ci, którzy mają wątpliwości, byli absolutnie uczciwi - powiedział, cytowany przez agencję TASS.
Putin zasugerował, że jego zdaniem państwa zachodnie miały "zawczasu przygotowane stanowisko" w sprawie wyborów na Białorusi. Zarzucił też przedstawicielom Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE, że nie przyjechali na miejsce, by je obserwować (jak informowało OBWE, było to związane z sytuacją epidemiczną).
Dlaczego nie przyjechali? To od razu nasuwa skojarzenie, że mieli już przygotowane stanowisko dotyczące wyników wyborów
- powiedział, dodając, że "wątpi w uczciwość Zachodu".
Nie mam żadnych podstaw, by wątpić w absolutną uczciwość tych wyborów. Nawet w naturze nic nie jest idealne, chociaż jest to najdoskonalsza sfera stworzona przez Boga
- dodał Putin.
Tymczasem na Białorusi trwają brutalne pacyfikacje demonstracji i represje w stosunku do protestujących. W nocy zablokowano dostęp do portalu internetowego gazety "Nasza Niwa" - najstarszej gazety ukazującej się w języku białoruskim od 1906 roku, która promowała demokratyczne wartości. Białoruskie ministerstwo informacji ograniczyło też dostęp do innej niezależnej gazety internetowej - "Naviny".
Prowadzone są też represje wobec dziennikarzy zagranicznych mediów. Akredytacji pozbawiono obywateli Białorusi pracujących dla BBC, agencji Reuters, AP i AFP oraz rozgłośni Radio Swaboda i RFi. Decyzję w tej sprawie podjęła międzyresortowa komisja ds. bezpieczeństwa informacyjnego. Akredytacje straciło też dwóch obywateli Rosji pracujących dla niemieckiej telewizji ARD. Dziennikarze ci zostaną deportowani z Białorusi z zakazem wjazdu na 5 lat. W sumie akredytacje cofnięto kilkunastu reporterom.
Bez akredytacji białoruskiego MSZ nie można oficjalnie pracować dla zagranicznych mediów. Dziennikarze nadającej z Warszawy telewizji Biełsat, którzy nie mieli takiego dokumentu, byli wielokrotnie zatrzymywani i karani wysokimi grzywnami. Pracujący bez akredytacji fotograf ze Szwecji, który robił zdjęcia z powyborczych protestów opozycji, został deportowany z Białorusi.