Podczas czwartkowej, pokojowej akcji protestacyjnej w Mińsku OMON dokonał zatrzymań kilkuset osób, które brały udział w demonstracji. Wśród zatrzymanych znalazło się też około 50 dziennikarzy z różnych krajów, którzy relacjonowali wydarzenia na Białorusi. Jak informowaliśmy wcześniej, był wśród nich m.in. polski dziennikarz - korespondent "Faktów" TVN, Andrzej Zaucha. Został on zwolniony przez milicję po kilku godzinach od zatrzymania.
Jak relacjonuje Andrzej Poczobut, dziennikarz i członek Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi, większość dziennikarzy została już wypuszczona, ale co najmniej kilku przewieziono do aresztu. Chodzi m.in. o korespondentów Białsatu oraz o operatora amerykańskiej stacji "Current TV". Wciąż nie ma także informacji, co stało się z dziennikarzami niemieckiej telewizji ZDF, z którymi od protestów redakcja nie ma kontaktu.
"Dziennikarka Kaciaryna Andrejewa i operator Maks Kalitouski nie zostali zwolnieni po zatrzymaniu w Mińsku. Zabrano ich do aresztu przy ulicy Akrestsin, prawdopodobnie będą sądzeni jutro" - podała telewizja Biełsat po północy.
Dyrektorka telewizji Biełsat Agnieszka Romaszewska-Guzy przekazała, że wśród zatrzymanych jest także trzeci dziennikarz - Aleksander Wasiukowicz. Wszyscy relacjonowali przebieg protestów. "Mają być sądzeni za "udział w nielegalnym zgromadzeniu"" - napisała.
Niektórzy dziennikarze, którzy zostali zwolnieni z posterunków, otrzymali nakaz natychmiastowego opuszczenia Białorusi. Jednemu ze szwedzkich korespondentów wydano 5-letni zakaz wjazdu do kraju.
Zatrzymania w znacznym stopniu dotknęły też dziennikarzy lokalnych, niezależnych redakcji.
"Wśród zatrzymanych reporterów są pracownicy białoruskich redakcji mediów niezależnych - m.in. BiełaPAN, TUT.by, Naszej Niwy, Radia Swaboda, ale także wielu mediów zagranicznych, w tym BBC, rosyjskiego Sputnika, Komsomolskiej Prawdy i innych" - przekazał Biełsat.
Białoruska opozycja zamierza zorganizować w piątek kolejną, dwudziestą już powyborczą akcję protestacyjną. Jej uczestnicy zbiorą się - tak jak w poprzednich dniach - w okolicy placu Niepodległości.
Od piątku ma być też przywrócone normalne funkcjonowanie polskich konsulatów na Białorusi - w Mińsku, Grodnie i Brześciu. Wizy Białorusinom mają być wydawane w trybie ułatwionym. Do Polski trafiły pierwsze osoby poszkodowane w ramach represji prowadzonych przez służby białoruskie. W naszym kraju znalazło również schronienie kilku prześladowanych aktywistów, którzy organizowali strajki w białoruskich zakładach pracy.
Na Białoruś nie wjechał za to konwój z przygotowaną przez "Solidarność" pomocą humanitarną, którą chciała wysłać strona polska. Białoruscy celnicy po 20 godzinach odprawy na przejściu granicznym w Bobrownikach zawrócili ciężarówkę na polską stronę.
Przewodniczący podlaskiej "Solidarności" Józef Mozolewski informował w TVP3 Białystok, że kierowca, Białorusin pracujący w polskiej firmie transportowej, był zatrzymany i musiał przez dwie godziny składać wyjaśnienia. Skuto mu ręce. Nie podano podstawy zatrzymania.
Wystraszony został człowiek. Ciągle nas informował, że boi się, że jest niebezpieczna sytuacja
- relacjonował Józef Mozolewski.
W transporcie było prawie 20 ton żywności dla strajkujących Białorusinów. Józef Mozolewski zapowiedział, że związkowcy będą dalej próbować dostarczyć pomoc. Białoruscy celnicy mieli nie przepuścić ciężarówki ze względu na rzekome braki w dokumentacji. "Solidarność" zapewnia, że dopełniła wszelkich formalności i że był to fałszywy pretekst do zawrócenia transportu. W sprawie zatrzymania interweniowało u władz Białorusi polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.