Jak podaje "The Washington Post", w czwartek Władimir Putin zapowiedział, że posiada wojskowy kontyngent, który "w razie potrzeby" będzie gotowy do interwencji na Białorusi.
Łukaszenka poprosił mnie, abym utworzył pewną rezerwę funkcjonariuszy organów ścigania i ja to zrobiłem. Ale ustaliliśmy też, że nie będzie ona używana, dopóki sytuacja nie wymknie się spod kontroli i dopóki ekstremistyczne elementy na Białorusi nie przekroczą granic - zaczną się grabieże, zaczną podpalenia, zajmowanie budynków administracyjne i tak dalej
- powiedział Putin podczas niespodziewanego 20-minutowego wywiadu w telewizji państwowej. Rosyjski prezydent wyraził także nadzieję, że nie dojdzie do takiej sytuacji i interwencja rosyjska nie będzie potrzebna.
Białoruscy opozycjoniści od dawna informują, że Rosja propagandowo wspiera reżim Alaksandra Łukaszenki. Natomiast rosyjscy komentatorzy niezależni ostrzegają Władimira Putina przed wysyłaniem wojsk na Białoruś. Jak napisał dziennik "Nowaja Gazieta" - Rosja z przyjaznego państwa stanie się dla Białorusinów wrogiem.
Napięta sytuacja na Białorusi trwa od niedzieli, 9 sierpnia. Ogłoszono wówczas, że wybory prezydenckie wygrał, wtedy jeszcze nieoficjalnie, rządzący od 26 lat Alaksandr Łukaszenka. Rozpoczęły się protesty, które były brutalnie tłumione przez milicję.
W środę do sieci trafiło nagranie z ukrytej kamery ukazujące brutalność milicji wobec zatrzymanych protestujących. Na filmie widać, jak funkcjonariusze biją osoby, które nie stawiają oporu. Autorem filmu jest jeden z protestujących.
Czytaj więcej: Białoruś. Tak milicja katuje zatrzymanych. Do sieci trafiło nagranie z ukrytej kamery
W czwartek natomiast Alaksandr Łukaszenka stwierdził, że przeciwko jego państwu trwa wojna hybrydowa. Insynuował również, że Polska chce odebrać Grodno. W związku z tym do Ministerstwa Spraw Zagranicznych został wezwany ambasador Białorusi.
Czytaj więcej: Łukaszenka mówił, że Polska chce odebrać Grodno. Ambasador Białorusi wezwany do MSZ