Wszystko to jest rzecz jasna pokłosiem wyborów prezydenckich, które oficjalnie wygrał Aleksandr Łukaszenka. Wielu Białorusinów uważa, że wybory te zostały sfałszowane. Według opozycji wygrała je Swiatłana Cichanouska. Już kolejny tydzień na Białorusi trwają masowe protesty. Po tym, jak manifestacje były brutalnie tłumione, głosy niezadowolenia zaczęły się również pojawiać ze strony tamtejszych mediów.
Kilkanaście dni temu telewizja Biełsat poinformowała, że 22 osób zaangażowanych w pracę dla tej stacji zostało zatrzymanych przez siły porządkowe. Ucierpiał również współpracownik TVP Polonia, Jan Roman, który wskutek pobicia stracił cztery zęby.
Z biegiem czasu władze Białorusi zaczęły przejmować media. Jak przekazał portal www.wirtualnemedia.pl, pracownicy publicznej telewizji dali wyraz swojemu niezadowoleniu wobec pokazywaniu zakłamywanej rzeczywistości. W efekcie tego 17 sierpnia rozpoczęli strajk. Z pracy zaczęły odchodzić osoby, które do tej pory działały na korzyść Łukaszenki.
Polonijny dziennikarz na Białorusi Andrzej Poczobut na swoim koncie na Twitterze na bieżąco relacjonuje sytuację z Białorusi. Swego czasu pisał, że aby rozwiązać problem strajkujących dziennikarzy, władza ściąga pracowników z Rosji.
Co więcej, blokowane są również portale informacyjne, podające nieprzychylne władzom informacje, zaś niezależne gazety mają zakaz druku na Białorusi. Poczobut przekazał, że dotyczy to co najmniej trzech tytułów: tygodnika „Bielgazeta”, opozycyjnego dziennika „Narodnaja Wola” oraz tygodnika „Swobodnyje Nowosti”.
Członkowie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich wystosowali oficjalny protest przeciwko zatrzymaniom dziennikarzy, którzy relacjonowali powyborcze reakcje Białorusinów. W swojej argumentacji tłumaczyli, że przekazywanie informacji jest głównym zadaniem tej grupy zawodowej, wskutek czego powinni mieć pełne prawo do wykonywania swoich obowiązków.