Sprawę opisał portal TUT.by. Zgodnie z informacjami dziennikarzy mężczyzna zmarł w szpitalu wojskowym w Mińsku.
Rodzina zmarłego w rozmowie z portalem powiedziała, że 43-latek został 11 sierpnia postrzelony w głowę podczas protestu, który miał miejsce w Brześciu, na wschodzie Białorusii tuż przy granicy z Polską. Krewni zmarłego rozmawiali ze świadkami, którzy twierdzą, że mężczyzna po prostu przechodził obok - nie brał więc czynnego udziału w starciach manifestujących z funkcjonariuszami jednostki specjalnej OMON. Według zeznań świadków Giennadij Szutow mógł zostać postrzelony z dachu pobliskiego budynku.
Rodzina nie mogła odnaleźć 43-latka przez dwa dni. Dopiero później dowiedziała się, że mężczyzna najpierw trafił do szpitala okręgowego w Brześciu, a następnie został przetransportowany helikopterem do szpitala wojskowego w Mińsku.
Córka mężczyzny, Ludmiła potwierdziła, że ojciec miał ranę postrzałową głowy. 43-latek zmarł nad ranem 19 sierpnia. Dyżurny szpitala wojskowego odmówił dziennikarzom Swabody odpowiedzi na pytania ws. okoliczności śmierci Szutowa. - Nie mogę powiedzieć ani tak, ani nie. Skontaktuj się z Ministerstwem Zdrowia - usłyszeli dziennikarze.
Rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia Julia Baradun skierowała dziennikarzy do Ministerstwa Obrony. Służba prasowa tego resortu odpowiedziała z kolei, że 43-latek był cywilem, więc informacji na jego temat powinny udzielić władze cywilne.
11 sierpnia, w pierwszych dniach powyborczych protestów, w Brześciu doszło do brutalnych starć demonstrantów z OMON-em. Milicja potwierdziła, że tego dnia użyła broni palnej, w wyniku czego są ranni. Od 9 do 11 sierpnia do szpitali w Brześciu zgłosiło się około 100 osób z ranami w okolicach klatki piersiowej, brzucha, urazami rąk i nóg oraz śladami pobić.
Hiendź Szutał jest trzecią ofiarą powyborczych protestów na Białorusi. Wcześniej odbyły się pogrzeby demonstrantów w Mińsku i Homlu.