Materiał jest częścią projektu "Białoruskie domino", w którym białoruscy reporterzy Outriders wspierani przez Gazeta.pl relacjonują wydarzenia na Białorusi.
W niedzielę od rana do Mińska jechały autobusy z mieszkańcami regionów na akcję poparcia dla urzędującego prezydenta Alaksandra Łukaszenki. Ale mimo zaangażowania władz mityng zebrał tylko kilka tysięcy osób.
Kontrast był zwłaszcza widoczny w porównaniu z zaplanowanym na godz. 14 Marszem Wolności. Ulicami białoruskiej stolicy nagle zaczęły płynąć potoki ludzi, które były rozdzielane jedynie przez czerwone światła na skrzyżowaniach.
- Żywie Biełaruś! Odejdź! - co chwilę skandowały grupy osób z biało-czerwono-białymi flagami. Tych flag było bardzo dużo i pojawiła się nawet informacja, że brakuje ich już w sprzedaży.
- To bardzo niebezpieczne! - mówiła na skrzyżowaniu Romanowej Słobody i Niemiha starsza kobieta swojej znajomej. - Tak, to wielkie ryzyko, ale tak dalej być nie może. Nie można bezkarnie bić ludzi. Lepiej zaryzykować. Tu już nie chodzi o nas, ale o młodzież, żeby mogli żyć w normalnym kraju - usłyszała w odpowiedzi.
Na skrzyżowaniu stał jeden samochód milicyjny, który blokował pas ruchu w kierunku administracji prezydenta. Przez cały dzień milicja, nie mówiąc już o OMON-ie, nie pokazywała się.
Im bliżej do miejsca centrum akcji, czyli do Stelli, tym kolumny ludzi gęstniały. Przyjechali również wolontariusze Czerwonego Krzyża. - Jesteśmy tutaj, aby pomagać ludziom. Jest gorąco, dochodzi do udarów słonecznych - tłumaczy jeden z ratowników w czerwonym kostiumie.
Znaczna część osób, które przyszły na marsz nie miały szans dostać się pod Stellę. Co jakiś czas rozlegał się huk z gardeł tysięcy osób. Trudno oszacować dokładną liczbę uczestników, ale było ich na pewno powyżej 200 tys. Białoruscy komentatorzy mówią, że była to największa akcja protestu we współczesnej historii kraju.
Czytaj też: Ogromne protesty w Mińsku. Media donoszą nawet o 500 tysiącach osób. "Twój koniec - nasz początek"
Ta akcja wyróżniała się też tym, że była bez sceny z głoszonymi z niej przemówieniami. Pod Stellą wystąpiła Maria Kołesnikowa ze zjednoczonego sztabu opozycji, która ogłosiła postulaty protestujących. Najważniejsze to: dymisja obecnego prezydenta i uwolnienie wszystkich zatrzymanych. Jednak niewiele osób mogło usłyszeć w czasie rzeczywistym jej wypowiedź.
Zresztą marsz szybko zamienił się w swoisty festyn wolności. Ludzie siadali na trawie w parku, w miejscach, skąd jeszcze niedawno trzeba było uciekać przed OMON-em.
Ze Stelli ludzie ruszyli z powrotem do centrum pod budynek rządu na Placu Niepodległości. Tradycyjnie już kierowcy jadących samochodów na znak poparcia używali klaksonów. Ale też co chwilę zatrzymywały się prywatne samochody, z których wyładowywano opakowania z wodą dla osób, które szły w marszu. Centrum Mińska w zasadzie było w niedziele zastawione woda mineralną, która stała co kilkanaście metrów.
Wieczorem przed siedzibą rządu, gdzie jeszcze w piątek stali z tarczami żołnierze wojsk wewnętrznych, nie było widać żadnej ochrony. Stojący tam pomnik Lenina został obklejony plakatami z postulatami protestujących. Ludzie siedzieli na stopniach prowadzących do monumentalnej siedziby władz kraju. Wielu fotografowało się na jego tle z biało-czerwono-białymi flagami. Niedzielne święto wolności zakończyło się późnym wieczorem, ale sam protest nie. Białorusini poczuli się gospodarzami w swoim kraju, ale żaden z ich postulatów nie został spełniony. Oficjalnie w ich państwie nadal nic się nie zmieniło.
Jakub Górnicki: Reporter, bloger. Pasjonują go nowe media, reportaż multimedialny oraz projekty reporterskie. Dlatego współtworzy nową inicjatywę Outriders. Od ponad 15 lat w drodze. Pracował z i doradzał mediom w Gruzji, Turcji oraz Afryce Zachodniej. Wykładał “multimedialne dziennikarstwo” na Georgian Institute of Public Affairs w Tbilisi. Działa na Ukrainie, Białorusi oraz Bałkanach. Przez ponad sześć lat zarządzał Fundacją ePaństwo, gdzie odpowiadał za projekty związane z dziennikarstwem danych, technologią społeczną oraz strategią. Organizował Personal Democracy Forum: Central Eastern Europe, dla aktywistów i dziennikarzy z regionu Środkowej oraz Wschodniej. Wybrany do 100 najbardziej wpływowych osób regionu CEE przez New Europe 100. Z żoną Anną współtworzył też bloga Podróżniccy.com, gdzie publikowali zapisy z podróży tematycznych oraz różne interaktywne opowieści. Lubią bawić się formą. Organizowali razem Festiwal Wachlarz.