Rodzina pożegnała Alaksandra Trajkouskiego w domu pogrzebowym, natomiast na miejsce jego śmierci w okolicy stacji metra Puszkinskaja przyszły tłumy ludzi. W południe zebrani minutą ciszy uczcili jego pamięć. Potem skandowali "Dziękujemy", "Niech żyje Białoruś" i "Odejdź" - to domaganie się odejścia od władzy prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Na miejscu śmierci uformował się ogromny stos kwiatów.
Czytaj relację z Białorusi: Korespondent z Mińska: To był zupełnie inny dzień protestów. OMON opuścił tarcze
Aleś Michalewicz - kandydat na prezydenta w wyborach 2010 roku - powiedział Polskiemu Radiu, że przyszedł oddać hołd pierwszej ofierze starć między siłami rządowymi i demonstrantami. - Dzisiaj jestem na czarno ubrany. Ludzie, którzy przychodzili na protesty, byli ubrani w białe ubrania, a dzisiaj są ubrani na czarno. Całe społeczeństwo ma nadzieję, że to ostatnia ofiara tej przemocy - powiedział. Tymczasem prezydent Alaksandr Łukaszenka na spotkaniu z najbliższymi współpracownikami oświadczył, że mamy do czynienia z "agresją przeciw Białorusi, dokonywaną według wcześniej opracowanego scenariusza". Dziś o sytuacji w swoim kraju Łukaszenka rozmawiał telefonicznie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Poinformowała o tym agencja Biełta. Szczegółów na razie nie ujawniono.