- Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że wciąż żyję i nie jestem za granicą, jak to mówią niektórzy "dobrze poinformowani" - powiedział Alaksandr Łukaszenka. Jak podaje TASS prezydent Białorusi od tych słów rozpoczął dziś spotkanie na temat zmian w branży budowlanej.
Polityk odniósł się także do strajków w państwowych zakładach pracy. Według niego w kraju trwają próby podburzania "zespołów pracowniczych" przez manifestantów, a to może "bardzo źle" wpłynąć na sytuację gospodarczą w kraju.
- Podstawą naszego kraju są pracownicy. Podczas epidemii koronawirusa praktycznie zakazałem zwolnień. Było ciężko i nadal jest ciężko. Niemniej jednak są próby ich podjudzania. Nie możemy nikogo zmuszać do pracy. (...) Ale jeśli będą strajkować przez dwa dni, to konkurenci naszych spółek, na przykład Rosjanie, Kanadyjczycy, Niemcy i Amerykanie, będą dziękować Bogu, że mogą przejąć naszą część rynku - cytuje prezydenta Białoruska Agencja Telegraficzna.
Manifestacje wśród pracowników trwają między innymi w oddziałach Mińskich Zakładów Elektrotechnicznych czy w spółkach Biełkard w Grodnie, Grodno-Azot, Biełaruskalij w Salihorsku, MTZ, MMZ i Kieramin. Robotnicy, tak jak pozostali manifestujący na Białorusi, domagają się ustalenia prawdziwego wyniku wyborów prezydenckich.