Przewodniczący ruchu "O Wolność" w rozmowie z moskiewskim korespondentem Polskiego Radia Maciejem Jastrzębskim zauważył wyraźne zmiany w nastawieniu białoruskiego narodu. Według niego "wśród ludzi wychodzących na ulice jest coraz więcej takich, którzy już zwalczyli poniżający ich godność strach".
Milinkiewicz twierdzi, że prezydent Białorusi zaczął obawiać się o swoją przyszłość. - Łukaszenka boi się nie tylko o swoją polityczną przyszłość jako dyktator, ale on się zwyczajnie boi o swoje życie - powiedział.
Co więcej, według przewodniczącego ruchu "O Wolność" sam Łukaszenka zdaje sobie sprawę, że nie ma zbyt wielu chętnych, którzy daliby mu gwarancję bezpiecznego wyjścia z polityki. - Ja nie znam nikogo takiego, kto chciałby i mógłby dać Łukaszence takie gwarancje - dodał.
Konflikty i starcia na ulicach wielu białoruskich miast nie ustają. Społeczeństwo w dalszym ciągu domaga się podania prawdziwych wyników niedzielnych wyborów prezydenckich, a także wypuszczenia na wolność więźniów politycznych i zaprzestania przemocy ze strony milicyjnego OMON-u.
Do protestów i strajków dołączają się także pracownicy wielu firm. Taka sytuacja miała miejsce na placu w Żłobinie, gdzie zebrało się kilkuset robotników z miejscowej huty czy w Grodnie, gdzie protestowali pracownicy zakładów meblowych. W Mińsku z kolei swoje niezadowolenie głośno wyrazili zatrudnieni w zakładach elektrotechnicznych.
Dodatkowo w wielu miastach mieszkańcy tworzą tzw. łańcuchy solidarności. Ustawiają się wzdłuż głównych ulic w białych lub jasnych ubraniach, pokazując w ten sposób znak pokojowego protestu.