W trakcie swojego przemówienia Harris wygłosiła słowa krytyki wobec przywództwa prezydenta Donalda Trumpa, jak również podkreśliła historyczne znaczenie swojej nowej roli.
Harris przyznała, że Biden dostrzegł "krytyczny moment", decydując się na wybór pierwszej Afroamerykanki i kobiety z azjatyckimi korzeniami jako kandydatki jednej z dwóch największych w USA partii w wyborach prezydenckich. Według niej jest to istotne głównie z uwagi na sytuację, z jaką obecnie mierzy się kraj.
- Dziś Joe Biden zajmuje swoje miejsce w trwającym marszu Ameryki do równości i sprawiedliwości, jako jedyna osoba, która pełniła funkcję wiceprezydenta u boku pierwszego czarnoskórego prezydenta [Baracka Obamy] i wybrała pierwszą czarnoskórą kobietę, by startowała u jego boku - powiedziała, cytowana przez Agencję Reutera.
Zgodnie z opublikowanymi w środę wynikami sondażu Reuters/Ipsos, blisko 90 proc. Demokratów aprobuje kandydaturę senatorki z Kalifornii na stanowisko wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych.
W dalszej części swojego wystąpienia Harris chwaliła Bidena za jego oddanie swojej rodzinie i krajowi. Następnie dodała, że według niej były wiceprezydent jest gotowy na to, aby zmierzyć się z porażkami Donalda Trumpa, dotyczącymi skutków koronawirusa czy konfliktami na tle rasowym.
- To chwila, która będzie mieć realne konsekwencje dla Ameryki. Wszystko, o co się troszczymy - nasza gospodarka, nasze zdrowie, nasze dzieci, to, w jakim kraju żyjemy - to wszystko leży na szali - oświadczyła Harris.
Słowa krytyki wobec Trumpa Harris argumentowała zaniechaniami wobec Amerykanów. - Ameryka krzyczy o przywództwo, a tymczasem ma prezydenta, który troszczy się bardziej o siebie, niż o ludzi, którzy go wybrali, prezydenta, który sprawia, iż każde wyzwanie, z którym się mierzymy, jest jeszcze trudniejsze do rozwiązania - stwierdziła.