Prezydent Syrii Baszar al-Asad musiał przerwać swoje wystąpienie w parlamencie. Na nagraniu z środowego przemówienia widać, jak schodzi z mównicy, a zaskoczeni politycy wstają zobaczyć, co się dzieje. Po chwili wrócił na mównicę i dokończył przemówienie - podaje Reuters.
Państwowa telewizja poinformowała, że prezydent doznał epizodu "niskiego ciśnienia krwi" i dlatego przerwał przemówienie. Podkreślono, że trwało to kilka minut, po czym z kontynuował wystąpienie.
Dyktator przemawiał w syryjskim parlamencie w związku z pierwszą sesją po niedawnych wyborach. Syria jest rządzona od prawie 50 lat przez klan Asadów (do śmierci w 2000 roku prezydentem był ojciec Baszara, Hafez) i partię Baas. Wybory odbyły się na 70 proc. terytorium Syrii, które jest pod całkowitą lub częściową kontrolą reżimu. Ponadto głosować nie mogą miliony uchodźców poza granicami kraju.
Jak opisuje Al Dżazira, teoretycznie kandydowali w nich politycy spoza partii rządzącej, jednak nie było wśród nich realnej opozycji wobec reżimu Asada. Rezydująca w Turcji opozycyjna koalicja nazwała wybory "teatralnym głosowaniem reżimu Asada".
W Syrii od 2011 roku trwa wojna domowa. Początkowe protesty i rewolucja przeciwko brutalnemu reżimowi przerodziły się w krwawy konflikt, z ekstremistycznymi milicjami walczącymi po różnych stronach i silnym zaangażowaniem zewnętrznych aktorów: Rosji, Turcji, Iranu, USA, Izraela i innych państw. Wg różnych źródeł w ciągu dekady konfliktu zginęło od 400 do 600 tys. ludzi, blisko połowa mieszkańców kraju musiała opuścić domy (z czego kilka milionów zostało uchodźcami poza granicami Syrii). Według obserwatorów za większość ofiar odpowiada reżim Asada. Nieznana jest dokładna liczba osób zamordowanych w reżimowych więzieniach.
Zniszczenie kraju wraz z jego gospodarką i społeczeństwem przeradza się w kolejny kryzys - skrajnego ubóstwa.