Na Białorusi od dwóch dni odbywają się demonstracje ludzi, którzy nie zgadzają się z wygraną w wyborach prezydenckich Alaksandra Łukaszenki. Zatrzymano ok. 5 tys. osób, z czego 2 tys. w poniedziałek. Białoruskie MSW poinformowało, że najbardziej masowe akcje protestu miały miejsce w Mińsku, Brześciu Mohylewie i Nowopołocku. W wyniku rozruchów rannych zostało 21 funkcjonariuszy milicji i żołnierzy wojsk wewnętrznych.
Niektórzy zatrzymani są w trybie przyspieszonym sądzeni na posterunkach, karani grzywnami i wypuszczani na wolność.
Wydarzenia śledzi na bieżąco dziennikarz "Krytyki Politycznej" Sławomir Sierakowski. Jak napisał we wtorek na Facebooku, w poniedziałek w nocy "uzbrojeni OMON-owcy podczas protestów przy metrze na stacji Puszkinskaja strzelali polskimi kulami".
"Jak to jest możliwe, że Polska sprzedaje dyktaturze Łukaszenki uzbrojenie?" - dodał Sierakowski.
Na razie nie wiadomo, czy łuska, pochodząca najprawdopodobniej z broni hukowej, została rzeczywiście wyprodukowana w Polsce. Od 2011 r. obowiązuje unijne embargo na eksport broni na Białoruś. Teoretycznie więc naboje mogły zostać sprzedane ok. dekady temu lub trafić do reżimu Alaksandra Łukaszenki z innego kraju.