W związku z rosnącym poparciem dla głównej kontrkandydatki Aleksandra Łukaszenki, Swietłany Cichanouskiej, władze Białorusi w coraz bardziej otwarty sposób sabotują jej wiece wyborcze. Zatrzymywani są kolejni zwolennicy opozycji, a według informacji lokalnych mediów "milicja chciała ostrzec organizatorów, że trafią do aresztu", jeśli ponownie zorganizują wiec w Parku Przyjaźni Narodów. To tam w ubiegłym tygodniu zgromadziły się tysiące osób. By uniemożliwić organizację wiecu, władze zorganizowały w tym miejscu obchody święta wojsk kolejowych i oficjalny koncert. Zatrzymano także szefową sztabu wyborczego Cichanouskiej, Maryję Moroz, którą pouczono o odpowiedzialności za "ewentualną organizację bezprawnych akcji ulicznych".
Aleksandr Łukaszenka, który od 26 lat rządzi Białorusią, w ostatnich dniach wygłosił orędzie do narodu - straszył w nim przed dojściem opozycji do władzy i alarmował, że Cichanouska i jej sztab "chcą tak naprawdę rozlewu krwi". - Jeszcze nie strzelają, nie nacisnęli na spust, ale chcieli zorganizować rzeźnię w centrum Mińska - mówił.
Z kolei w wywiadzie udzielonym w czwartek ukraińskiemu dziennikarzowi Łukaszenka zmienił swoją narrację dotyczącą koronawirusa. Po rozpoczęciu światowej pandemii przekonywał, że koronawirus nie istnieje, a Białoruś była jednym z nielicznych krajów, które nie wprowadziły w związku z sytuacją epidemiologiczną niemal żadnych obostrzeń. Pod koniec lipca na jaw wyszło, że Łukaszenka również przeszedł koronawirusa - choć bezobjawowo.
- Skłaniam się ku opinii, że ktoś mi tego wirusa podrzucił. Próbuję ustalić moment, w którym do tego doszło - powiedział Łukaszenka w wywiadzie cytowanym przez agencję Interfax i Radio Svoboda. Jak dodał, w sprawie "prowadzone jest dochodzenie", a on sam dowiedział się o tym, że przeszedł koronawirusa dopiero po tym, jak objawy pojawiły się u członków jego rodziny.
Łukaszenka został też zapytany o swoją wypowiedź, w której stwierdził, że "na Białorusi jest prowadzona wojna hybrydowa" (nie sprecyzowawszy jednak, jakie dokładnie "siły" miałyby na Białorusi działać). Zapytany o to, jakie działania jako prezydent mógłby podjąć w tym zakresie, odparł: - Nigdy nie zacznę strzelać pierwszy, to byłby prezent dla wrogów. Ale jeśli wszystkie warianty tej hybrydowej wojny zostaną wyczerpane, to bez wątpienia.
Na pytanie, czy mógłby powiedzieć, kto będzie następnym prezydentem Białorusi po niedzielnych wyborach, Łukaszenka odparł: - Mogę powiedzieć, ale po co?
Na Białorusi trwają aresztowania osób związanych z opozycją. Informacyjna Agencja Radiowa podaje, że dwaj realizatorzy dźwięku, którzy na wiecu w Mińsku włączyli piosenkę Wiktora Coja "Przemian", zostali zatrzymani przez milicję. Nie wiadomo, gdzie się obecnie znajdują. Niezależne białoruskie media informują, że nie ma z nimi kontaktu telefonicznego.
Didżeje pracowali dotychczas w stołecznym pałacu kultury dzieci i młodzieży. Na skwerze Kijowskim obsługiwali oficjalną imprezę - targi edukacyjne. W pewnym momencie zmienili muzykę i włączyli piosenkę "Przemian". W tym czasie na skwerze znajdowało się kilka tysięcy zwolenników opozycyjnej kandydatki na prezydenta Swiatłany Cichanouskiej. Piosenka "Przemian" jest jednym z nieoficjalnych hymnów kampanii wyborczej. Jeden z mężczyzn powiedział dziennikarzom, że Białorusią od 26 lat rządzi jeden prezydent. - Wszyscy rozumieją, że jeśli zrobimy krok w dobrą stronę, pojawi się perspektywa- stwierdził.
Wybory prezydenckie na Białorusi odbędą się w najbliższą niedzielę 9 sierpnia. Przedstawiciele opozycji i niezależni eksperci alarmują, że wyniki mogą zostać zafałszowane, co działo się na Białorusi już wcześniej i było potwierdzane m.in. przez obserwatorów OBWE.