Prezydent Libanu Michel Aoun ogłosił, że w stolicy kraju powinien zostać ogłoszony dwutygodniowy stan wyjątkowy, a porządku pilnowali będą żołnierze. Prezydent uznał za nie do zaakceptowania fakt, że przez sześć lat w składzie w bejruckim porcie - bez odpowiednich zabezpieczeń - trzymano 2 750 ton saletry amonowej, będącej składnikiem materiałów wybuchowych. Podkreślił, że odpowiedzialni powinni otrzymać najsurowszą karę.
Fala uderzeniowa wywołana wybuchem dokonała zniszczeń w dużej części Bejrutu - wybijała okna, wyrywała drzwi z framug, a nawet odrywała balkony od budynków. Zniszczenia są w odległości nawet kilku kilometrów od miejsca wybuchu. Premier Libanu Hassan Diab w wystąpieniu telewizyjnym zapowiedział, że osoby odpowiedzialne za tragedię zostaną ukarane. "Obiecuję, że ta katastrofa nie pozostanie bez znalezienia winnych. Odpowiedzialni za nią zapłacą. O zagrożeniu, jakie stwarza ten skład materiałów wybuchowych umiejscowiony koło portu, wiadomo było od 2014 roku" - oświadczył libański premier. Hassan Diab zaapelował do "zaprzyjaźnionych państw" o pomoc w związku z tym wydarzeniem. Według informacji w mediach społecznościowych w Jordanii wybuch zarejestrowano jako wstrząs sejsmiczny, a dym dotarł do oddalonego o sto kilometrów od Bejrutu Damaszku. Eksplozja była też słyszalna w Nikozji na Cyprze, w odległości około 250 kilometrów. Wybuch zniszczył największy spichlerz zbożowy w Bejrucie i sprzęt medyczny do walki z pandemią koronawirusa.
>>>Ogromny wybuch w Bejrucie. Ekspertka: Poraża skala. Trudno uwierzyć, że to celowe działanie
W wyniku eksplozji materiałów wybuchowych w porcie w Bejrucie ranni zostali żołnierze Tymczasowych Sił Zbrojnych ONZ (UNIFIL) w Libanie. Jak poinformowało dowództwo UNIFIL, poszkodowani to marynarze ze stojącego w bejruckim porcie statku należącego do misji pokojowej. Ranni otrzymali pomoc medyczną w najbliższym szpitalu, a żołnierze Narodów Zjednoczonych zbierają informacje na temat eksplozji i jej skutków. Dowódca Tymczasowych Sił Zbrojnych ONZ w Libanie, Włoch - generał major Stefano Del Col - zapewnił Libańczyków i władze Libanu o gotowości pełnego wsparcia ze strony żołnierzy misji.
Władze Libanu poinformowały również, że pszenica ze znajdujących się w pobliżu miejsca wybuchu spichlerzy nie nadaje się do spożycia. Minister gospodarki Raoul Nehme przekazał, że kraj będzie musiał rozpocząć import zboża, lecz do tego czasu posiada wystarczające jego zapasy.
Poszkodowani w eksplozji zostali również pracownicy niemieckiej ambasady w Bejrucie. Wicerzeczniczka rządu federalnego Ulrike Demmer napisała na Twitterze, że Niemcy są wstrząśnięci wydarzeniami w Libanie. Podczas wybuchu został poważnie uszkodzony budynek niemieckiej ambasady w Bejrucie. Federalny MSZ potwierdził, że ranni zostali jej pracownicy. "Nie można wykluczyć, że wśród ofiar i rannych znajdują się także inni niemieccy obywatele" - czytamy w komunikacie MSZ. Niemiecka ambasada i ministerstwo spraw zagranicznych utworzyły zespół kryzysowy, który monitoruje sytuację. Z kolei Ulrike Demmer zapewniła, że niemiecki rząd myślami jest z bliskimi ofiar wybuchu. Składając życzenia szybkiego powrotu do zdrowia wszystkim rannym, zaoferowała Libanowi wsparcie ze strony swojego kraju.
Wsparcie Libanowi zapowiedział również prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. Biały Dom zadeklarował, że bardzo uważnie śledzi wydarzenia w Bejrucie. Izrael z kolei zapewnił, że nie ma nic wspólnego z wybuchem w stolicy Libanu. Benjamin Netanjahu ostrzegał dzisiaj Hezbollah przed przeprowadzaniem akcji wymierzonych w Izrael, grożąc akcjami odwetowymi. Polskie ministerstwo spraw zagranicznych poinformowało, że nie ma informacji o poszkodowanych w eksplozji obywatelach Polski.